Gustaw, bo takie imię
nosi chrośnieński wiatrak, nie był jedynym, który stanął w tej
miejscowości.
Jeszcze po wojnie wieś
posiadała trzy młyny wiatrowe. Jeden z nich znajdował się w
okolicach nieczynnej już stacji kolejowej Lachmirowice (to nadal
grunty Chrosna). Jego właścicielem była rodzina Nalewajów. Ze
względu na konstrukcję wiatrak był typowym koźlakiem, tzn. jego
dolna część była wyłączona z użytkowania, gdyż znajdował się
tutaj kozioł, czyli oś wokół której młyn można było obrócić.
Obiekt rozebrano w latach 60. XX w.
Z kolei na wjeździe do
wsi stał paltrak, własność rodziny Smól. W stosunku do koźlaka
była to konstrukcja znacznie bardziej stabilna. Paltrak posiadał u
swej podstawy okrągłą prowadnicę, która w połączeniu z rolkami
przymocowanymi do konstrukcji, umożliwiała ustawianie wiatraka z
wykorzystaniem znacznie mniejszych sił. Przy okazji więcej miejsca
w budowli można było przeznaczyć na przestrzeń roboczą. Być
może dlatego właśnie ten wiatrak mielił nie tylko mąkę, ale
znalazło się przy nim miejsce i na kaszownik.
Po śmierci młynarza
Tomasza Smóla, wdowa po nim była zmuszona zamknąć młyn, chociaż
znajdował się wówczas jeszcze w dobrym stanie technicznym. Była
to połowa lat 60. XX wieku. Obiekt opustoszał, stał się miejscem
wieczornych spotkań, zdarzało się, że ktoś udawał w nim także
ducha :) Podczas rozbiórki obiektu, zdecydowano, że jeden z kamieni
młyńskich nada się na fundament odrestaurowywanej w latach 70.
figury i rzeczywiście – stoi ona na nim po dziś dzień.
Oba obiekty mają z
pewnością XIX-wieczny rodowód, bo odnajdujemy je na mapach z końca
tego stulecia.
Cóż z kolei z samym
Gustawem? Zagadek co do jego wieku jest pełno. Najstarsza część,
czyli kozioł ma pochodzić z 1634 roku. Tak przynajmniej wskazują
dokumenty z inwentaryzacji przeprowadzonej w latach 60. XX w.. Wbrew
pozorom jest to wielce prawdopodobne – wtórne wykorzystywanie
elementów budowli nie jest wynalazkiem współczesnych
majsterowiczów. Na kole palecznym odnajdziemy z kolei informację,
że pochodzi ono z roku 1857. I zapewne od tego czasu, Gustaw stoi w
Chrośnie bez większych przeróbek.
Młyny wiatrowe pełniły kiedyś bardzo specyficzną rolę. Na wsi, gdzie korzystano z dość prostych narzędzi, jawiły się jako miejsca technicznie zaawansowane, a przez to i tajemnicze. Wiatrak właściwie żył własnym życiem – każdy miał swoje imię, często znane jedynie właścicielowi. Sami młynarze mieli też w zwyczaju rozmawiać z młynem. Ową tajemniczość widać dość mocno w folklorze, gdzie częstym współpracownikiem młynarza bywał diabeł.
Czy tak było w wypadku
chrośnieńskiego zabytku? Tego się raczej nie dowiemy, bo wiatrak
uparcie od wielu lat już milczy. Wiemy, że w okresie międzywojennym
stanowił własność rodziny Kruszczyńskich. Wiemy także, że w
czasie okupacji mieloną tutaj mąkę, pakowano do wagonów przy
pobliskiej stacji Lachmirowice i wywożono ją w głąb Rzeszy.
Imię Gustaw wiatrak
odziedziczył od nazwiska ostatniego właściciela Kazimierza Gustawa
(jego ojciec, nazywający się identycznie, także parał się
młynarstwem). Znali się oni na swoim fachu jak mało kto - liczne
są opowieści o tym jak z ruchu chmur czy kierunku wiatru potrafili
przewidzieć pogodę. I tak to się wszystko kręciło jak owe śmigi
wiatraka do początku lat 70., gdy w powszechnym użyciu wielkich
zakładów stały się młyny elektryczne, a w wiejskich
gospodarstwach – śrutowniki.
Równie dobrze
chrośnieński Gustaw mógł nazywać się Antek. Wszystko za sprawą
ekranizacji noweli Prusa, do której zdjęcia przeprowadzano latem
1970 roku m.in. w Chrośnie. Ekipa filmowa spędziła we wsi blisko
dwa tygodnie. Na potrzeby produkcji usypano niewielki pagórek (jak
pamiętamy z lektury za nim miał się wiatrak znajdować), od
miejscowych gospodarzy nabyto także kilka rekwizytów, które w
filmie zagrały.
Po wojnie, wiatrak
przeszedł trzy poważniejsze remonty. Warte odnotowania jest, że
jeden z nich finansowała Irena Dziedzic – znana prezenterka TVP,
twórczyni pierwszego polskiego talk show „Tele Echo”. Podobno
przejeżdżając obok Chrosna zauroczyła się obiektem i postanowiła
go odnowić.
I dziś przydałaby się
taka osoba, bo niestety z biegiem lat stan wiatraka ulega
pogorszeniu. Obiekt trafił na listę zabytków, z kolei sam teren,
na którym się wznosi jest dziś własnością gminy Kruszwica. Trwają prace nad
znalezieniem firmy, która podoła remontowi obiektu zgodnie z
wytycznymi konserwatora.
Droga jeszcze daleka, ale dla Gustawa
pojawiła się znowu nadzieja. Głupio byłoby przed historią, gdyby
to właśnie nas i naszej obojętności wiatrak nie przetrwał...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz