Fundacja Modrak

Szukaj na tym blogu

środa, 29 listopada 2017

Koń vs ciągnik, czyli o tym jak wyglądała uprawa roli kiedyś i dziś

1






Dziś w XXI w. nie dziwi nikogo fakt, że każde gospodarstwo rolne posiada statystycznie przynajmniej jeden ciągnik i co dziesiąty własny kombajn. Wszystkim dobrze znane są brona, pług czy skiba. W nikim nie wzbudzają większych sensacji takie maszyny jak: przyczepa samozbierająca, rozrzutnik, cyklop… czy prasa, która, jak   tylko  człowiek  nakaże, potrafi ze sterty słomy ‘’wyczarować” idealnie zwiniętą i związaną kostkę bądź belę siana.

2

Gospodarstwa dwudziestego pierwszego wieku są obecnie w większości bardzo dobrze zmodernizowane. Wszystkiego w większości (na dużych gospodarstwach) pilnują komputery i maszyny, które w wielu czynnościach wyręczają człowieka lub ułatwiają mu bardzo pracę. Taśmociągi podają paszę- zwierzętom hodowlanym-, która z kolei przechowywana jest w ogromnych binach( coś na wzór wielkiej metalowej puszki). Krowy także są dojone i obsługiwane przez  maszyny.  A dojrzałe, złociste łany zbóż młócone są przez kombajny.

Ale czy zastanawiał się ktoś z was jak mogło wyglądać to 60 lat temu? Jak w tedy wyglądało to samo gospodarstwo, które obecnie jest takie, jak opis powyżej? Na te i inne pytania postaram się wam opowiedzieć w mojej pracy.

Wszyscy dobrze wiemy, że prawdziwą skarbnicą,  wiedzy o przeszłości są jej świadkowie- starsze osoby: sąsiedzi, dziadkowie, ale i rodzice. A to krótka opowieść o tym,  jak to było na ‘’czarno-białym” gospodarstwie na podstawie opisów i opowieści doświadczonych już życiowo ludzi.

Standardowe gospodarstwo w owych czasach posiadało niezbyt dużą ilość  ziemi, podstawę stanowiło kilka krów i świń, koń oraz parę sztuk kur i kaczek. Należy podkreślić, że kiedś ludzie w pracę na roli wkładali dużo serca, wysiłku i pracy przy użyciu zwierząt i ‘’raczkujących” wtedy maszyn rolniczych, ponieważ gospodarstwa były wtedy tym, co pozwalało przetrwać i żyć człowiekowi. Można rzec, że człowiek podporządkowywał się cały pracy na roli. W gospodarstwach pracowały całe rodziny: dziadkowie, ojcowie, kobiety i dzieci. Każdy miał wiele obowiązków, które musiał wykonać. Budzono się skoro świt, z pierwszym donośnym krzykiem koguta na podwórku.

Gdy tylko słońce pokazało się na horyzoncie, młodzież domowa wyprowadzała krowy na pastwiska, które w ciągu dnia 2 lub 3 razy przekołkowywano w inne miejsce z jeszcze niezjedzoną trawą. Rolnicy w porze siania najpierw zbierali kamienie z pól, ziemie spulchniali a następnie siali, ale przy pomocy własnych rąk. Słyszałam, że podobnież najlepiej wzrastało zboże jak siało  się ziarna ze zrobionej w wcześniej z wyleżanego i używanego prześcieradła – czegoś w rodzaju sakwy/ torby. Naturalnym nawozem na owe czasy był niezawodny aż do teraz obornik. Była to też bardzo żmudna praca wywożono go na pole i rozrzucano bez pomocy dzisiejszych maszyn. A i praca nad zwierzętami była męcząca, bo np. krowy doiło się ręcznie, co sprawiało, że rodzina kładła się spać nawet o 24:00. Najlepszy moim zdaniem był czas żniw i wykopków, ponieważ  wtedy zjeżdżała się cała rodzina na jedno gospodarstwo, aby sobie pomagać.

Żniwa były bardzo wyczerpujące dla wszystkich pracujących na roli. Dojrzałe łany zbóż cięto sierpami lub kosami a następni wiązano w sztygi, znoszono do stodół i specjalnymi narzędziami tłuczono kłosy, aby obleciały z ziaren. Moja mama mile wspomina też czas wykopu buraków cukrowych na polach. Wszystko polegało na tym, że jedna osoba szła przodem i czymś ostrym ścinała liście następnie kobiety szły wyrywały buraki i odrzucały, co kawałek na kupki, które potem kolejne osoby wrzucały na tak zwane klotki a następnie zawożono je do silosów w oborach przy stodołach. Mama nie może zapomnieć jak z bratem bawili się na usypywanych z liści buraczanych wielkich kopcach. Narzędzia za czasów moich dziadków były wykonywane z drewna (a w większości miały drewniane konstrukcje) i gdzieniegdzie metalowe części, które zaprzężone były zawsze w niezawodne konie. Dopiero później pojawiły się pierwsze maszyny. Ale w wiosce istniało coś takiego jak baza i tam znajdowały się maszyny po jednym ciągniku, kombajnie itp. A jedna lub dwie osoby, które przeszły szkolenie np. młóciły wszystkie pola sąsiadom w całej wiosce jednym kombajnem, który należał do całej wioski. Każda starsza osoba najlepiej i tak wspomina biesiady rodzinne, które urządzane były na koniec każdych żniw. Zabijano kilka dorodnych kur, kaczek lub wieprzka i biesiadowano do późnego zmroku.

Podsumowując to, choć gospodarka wciąż się rozwija i modernizuje to to, co było kiedyś, choć było pracą ciężką i żmudną sprawiało ludziom największe szczęście i będą historie te wspominać do grobowej deski. Czasem w całym tym biegu ku lepszemu i przyszłości powinniśmy się zatrzymać i po gdybać o tym, co było kiedyś i zamiast narzekać docenić to wszystko, co mamy.

Opracowała:
Nikola Robakowska
Gimnazjum nr 3 w Bachorcach
zdjęcia: archiwum rodzinne

czwartek, 23 listopada 2017

Trudne losy moich przodków - praca Julii Chwalisz

Praca Julii Chwalisz opowiada o tragicznym losie jej pradziadka Sylwestra. Młoda badaczka wykazała się rzetelnym wykorzystaniem źródeł jakim były rodzinne pamiątki. Część z nich prezentujemy jako ilustrację artykułu.


Losy mojej rodziny w okresie  II wojny światowej były tragiczne a czasy po niej bardzo ciężkie. Jednak przetrwali, zachowując pamięć o historii, która była ich udziałem.

Mój pradziadek Sylwester Chwalisz urodził się 30 listopada 1897 roku. Mieszkał w Chełmiczkach wraz ze swoją małżonką Łucją Chwalisz i czworgiem  dzieci. Prowadził gospodarstwo rolne, które jako najstarszy syn odziedziczył po swoim ojcu. 

Sylwester Chwalisz (pierwszy z lewej) - zdjęcie przedwojenne
1 września 1939 roku wybuchła II wojna światowa – gehenna polskiego narodu. 15 października 1939 roku aresztowano go jako uczestnika ruchu oporu. Po zabraniu z domu został przewieziony do Inowrocławia do siedziby Gestapo. Stamtąd pod zarzutem „przestępstw politycznych” został wywieziony do obozu koncentracyjnego; w tym czasie nie udzielono żadnych informacji rodzinie. Razem z dziadkiem zabrano jeszcze kilku mężczyzn ze wsi. 

Ocenzurowany list z Gusen


Po pewnym czasie z obozu zaczęły nadchodzić listy. Pierwszy  nosi datę 14 lipca 1940 r. z Dachau. Obozowy numer dziadka to 9455 blok 11/2. Następne listy mają daty 10 września 1940 i 22 września 1940 i pochodzą  z Gusen, blok 19/13. Listy są pisane odręcznie w języku niemieckim. Niektóre z nich zawierają ślady cenzury, czyli wycięte fragmenty tekstu. Z opowiadań babci wiemy, że dziadek zmarł w swoje imieniny 31 grudnia1940 roku. Moja prababcia zwróciła się o przysłanie prochów swojego męża, które potem otrzymała i pochowała je na cmentarzu w Radziejowie.

 W czasie okupacji gospodarstwo przejęli Niemcy, a babcia dostała nakaz wyjazdu do Generalnej Guberni. W tym czasie rozchorował się jej syn i lekarz zaświadczył na prośbę babci, że to choroba zakaźna. Fakt ten spowodował, że babcia z dziećmi została w domu, gdyż Niemcy bali się chorób zakaźnych.


Dokument potwierdzający przekazanie prochów Sylwestra Chwalisza
 Po zakończeniu wojny babcia zajęła się zniszczonym gospodarstwem . Ze względu na młody wiek swoich synów złożyła prośbę o przyznanie niemieckiej siły roboczej do pracy. Mimo trudnych warunków i wielu braków babcia wychowała czworo dzieci, a gospodarstwo przetrwało do dzisiaj.


Jestem bardzo dumna z moich przodków. Staramy się pielęgnować o nich pamięć w naszej rodzinie. Przechowujemy dokumenty, które dołączam do mojej pracy.


 Julia Chwalisz

Gimnazjum nr 3 im. Jana Pawła II W Bachorcach klasa II

 

 

wtorek, 21 listopada 2017

Przez cierpienie do wolności... Praca konkursowa Julii Rosy



Rozpoczynamy publikację prac nagrodzonych w III edycji konkursu Historia z mojego podwórka. Teksty są prezentowane w nadesłanej formie, niemniej Fundacja zastrzega sobie prawo do dokonywania skrótów, publikowania fragmentów oraz korekty tekstu.

 Dzisiaj laureatka II miejsca - Julia Rosa, która opisała losy swoich przodków, bogato ilustrując je dokumentami z domowego archiwum. Część z nich prezentujemy poniżej.

Mój tata przeżył swoje dotychczasowe życie w pokoju, ciężko pracując, ale nie dotknęły go sytuacje, które zagrażały jego egzystencji. Historia dużo gorzej obeszła z jego ojcem i dziadkiem. Niniejsza praca jest próbą rekonstrukcji życia mego pradziadka Jana Rosy i dziadka Juliusza Rosy.
 
Fragment testamentu Jana Rosy
Mój pradziadek Jan Rosa urodził się dnia 17 stycznia roku 1883r. w Świętnikach .Był synem  Ignacego Rosy oraz Agnieszki zd. Konieczka. Swą edukację rozpoczął mając siedem lat w szkole powszechnej w Kruszwicy, gdzie  uczęszczał  do roku 1893.  Następnie chodził do szkoły powszechnej w Pieckach, którą ukończył w 1896 roku. Kolejnym miejscem nauki było gimnazjum w Trzemesznie. Tam uczył się przez trzy lata, jednak z braku środków finansowych, musiał powrócić do domu, gdzie pracował w gospodarstwie u ojca. Po sześciu latach wrócił do nauki w szkole rolniczej znajdującej się w Inowrocławiu. Gdyukończył,  dalej pracował na roli u  ojca.
 W  1913 roku Jan odziedziczył ojcowiznę. W roku 1920 ożenił się  z Kunegundą Kudłak, z którą miał siedmioro dzieci. W  1939 po wybuchu II wojny światowej,  razem z rodziną został  wysiedlony do miejscowości Szczeblotowo i zmuszony do  pracy niewolniczej. Cały majątek i posiadłość zajął Niemiec. Ostatnim miejscem pracy przymusowej była cukrownia w Dobrem. Potem z rodziną wrócił do  domu. Zmarłpozostawiając po sobie własnoręcznie napisany testament oraz życiorys.


Mój dziadek Juliusz Rosa urodził się 8 kwietnia 1926 w Pieckach. Mieszkał razem  ze swoimi rodzicami i rodzeństwem  w gospodarstwie. W dzieciństwie chodził do pobliskiej szkoły we Wróblach i Pieckach, następnie do szkoły rolniczej w Ostrowie nad  Gopłem. Pomagał swoim rodzicom w prowadzeniu gospodarstwa do czasu wybuchu II wojny światowej. 
Dokument tożsamości niewolnika
niemieckiego mojego dziadka

Wtedy razem  z  rodziną  został wysiedlony do miejscowości Szczeblotowo. Został  tam zmuszony do pracy  niewolniczej  w majątku Niemca Gwarda Vitte. Przebywał tam od 1 stycznia 1940 roku do 14 kwietnia 1942 roku. Następnie przeniesiony został do majątku Broniewo, którego właścicielem był Fogt Olwes, również w charakterze robotnika rolnego. Okres pracy w tym majątku trwał od 11 kwietnia 1942 roku do 27 sierpnia 1943 roku. Kolejnym miejscem pracy przymusowej była cukrownia w Dobrem i był to czas od 3 września 1943 do 8 października 1943 roku. Pracował tam w warsztacie mechanicznym jako pomoc fizyczna. W dniu 8 października 1943 został wywieziony na teren III Rzeszy do Niemca Fritza Nielandta, do wsi Voes Mtzklemburg,  gdzie do 5 maja 1945 pracował przymusowo  w gospodarstwie. Miał szczęście, gdyż trafił  tam na dobrych ludzi. 
Książeczka wojskowa Juliusza Rosy
W roku 1945 wrócił do Polski , pracował w odzyskanym gospodarstwie ojca, które  po kilku latach przejął. W 1971 ożenił się z moją babcią Marianną zd. Grzybowską, z którą miał dwoje dzieci. 

Zdjęcie ślubne Jana i Marianny

Okazało się, że prowadzenie gospodarstwa jest jego pasją. Wciąż szukał nowych rozwiązań i ulepszeń. Hodował około tysiąca owiec i wciąż rozbudowywał swoje gospodarstwo. Efektem tych starań było zdobycie Złotej Wiechy w 1982 w konkursie wojewódzkim na najlepszy budynek inwentarski. Po tym sukcesie nie spoczywał na laurach i pracował jeszcze wytrwalej. W 1984 zdobył  Złotą Wiechę w ogólnopolskim konkursie za nowatorskie rozwiązania. Do końca swego życia ciężko pracował na roli, a swe pasje i zamiłowania  przekazał mojemu tacie. Zmarł w 1996 po ciężkiej chorobie. 
Zdjęcia z pracy w gospodarstwie

Zarówno pradziadek Jan , jak i dziadek  Juliusz  są dla mnie bohaterami. To dzielni, wytrwali  i silni patrioci którzy kochali swój kraj i przekazali tę miłość swoim dzieciom. Ciężko pracowali, aby go odbudować po wojnie i pomimo wielu trudności , poniżeń ze strony Niemców,  nigdy nie stracili wiary i nadziei na lepsze jutro.

Julia Rosa
Gimnazjum nr 3 im. Jana Pawła II w Bachorcach

poniedziałek, 10 lipca 2017

Historia z mojego podwórka - III edycja konkursu!

Serdecznie miło jest nam zaprosić Państwo do udziału w kolejnej edycji konkursu „Historia z mojego podwórka”. Ma on na celu promowanie zainteresowania historią lokalną, przeszłością naszej małej ojczyzny.
Konkurs rozgrywany jest w trzech kategoriach wiekowych:
a) uczniwie szkół podstawowych;
b) uczniowie szkół ponadpodstawowych;
c) kategoria otwarta (osoby dorosłe).
 Zadaniem uczestnika jest stworzenie pracy konkursowej (pisemnej, nagrania video/audio etc.), którego tematyka będzie dotyczyła historii osób, miejsc lub wydarzeń związanych z gminą Kruszwica. Warto wykorzystać okazję i spisać swoje wspomnienia, podzielić się informacjami o zdjęciach w albumie. Nie ma historii mniej i bardziej ważnej – każda jest cenną pamiątką! Nagrody czekają!
Konkurs dofinansowany ze środków kruszwickiego samorządu.
Regulamin III edycji konkursu HISTORIA Z MOJEGO PODWÓRKA
I. Cele konkursu
1. Celem konkursu jest:
– zachęcenie młodych mieszkańców gminy Kruszwica do zainteresowania się historią i kulturą regionu,
– poszerzenie grona miłośników regionu,
– wzmocnienie więzi młodych ludzi ze swoją małą ojczyzną,
– rozwijanie umiejętności i talentów uczniów.
II. Zasady uczestnictwa w konkursie
1. Uczestnikami konkursu mogą być osoby mieszkające na terenie miasta i gminy Kruszwica oraz osoby uczęszczające do szkół znajdujących się na ich terenie.
2. Konkurs rozgrywany jest w trzech kategoriach wiekowych:
a) uczniowie szkół podstawowych;
b) uczniowie szkół ponadpodstawowych;
c) kategoria otwarta.
3. Prace nadesłane na konkurs muszą być pracami własnymi, dotychczas niepublikowanymi.
4. Zadaniem uczestnika jest stworzenie pracy konkursowej, która może mieć jedną z poniższych form:
a) praca pisemna poświęcona tematyce historii lokalnej;
b) zapis wspomnień/wywiad ze świadkiem historii w formie tekstowej, audio lub video;
c) opis archiwalnego zdjęcia/kolekcji zdjęć ze zbiorów rodzinnych;
d) archiwalne nagranie video lub audio z opisem;
e) opis miejscowego zabytku (kościoła, dworu, dawnej szkoły, kapliczki itd.)
5. Dopuszczalna, zwłaszcza w młodszych kategoriach wiekowych, jest także forma pracy plastycznej lub prezentacji multimedialnej, jednak musi ona swoją treścią nawiązywać do historii gminy Kruszwica i jej mieszkańców.
6. Wymogi formalne dostarczanych prac:
a) prace pisemne:
– format A4, czcionka Times New Romans 12, podział na akapity,
– na początku pracy należy zamieścić tytuł, natomiast na końcu informację o źródle informacji,
– preferowana forma elektroniczna (plik w formacie .doc, .xdoc, .odt), ale dopuszczalne są także maszynopisy i rękopisy;
b) zdjęcia/dokumenty archiwalne:
– skany w formacie .jpg lub .tiff o wielkości min. 1 MB przesłane drogą elektroniczną lub dostarczone na opisanej płycie CD;
– w wypadku zdjęć i dokumentów oryginalnych Organizator zwraca je uczestnikowi po zakończeniu konkursu.
7. Każda praca musi być opatrzona imieniem i nazwiskiem autora. W wypadku uczniów należy podać także klasę i nazwę szkoły; w wypadku osób dorosłych – miejscowość oraz dane umożliwiające kontakt (preferowany numer telefonu).
III. Termin i miejsce składania prac
1. Gotową pracę należy złożyć do dnia 30 września 2017 roku przesłać na adres mailowy: fundacjamodrak@gmail.com (w tytule wiadomości wpisując: Konkurs) lub dostarczyć do przedstawiciela Fundacji (kontakt: Maciej Wasielewski, tel. 697 802 636).
IV. Ocena pracy i wyłonienie laureatów:
1. Laureatów konkursu wyłania jury.
2. W skład jury wchodzą członkowie zarządu Fundacji Modrak. Organizator zastrzega sobie prawo do rozszerzenia tego grona o inne osoby.
3. Jury podejmuje decyzje większością głosów.
4. W ocenie pracy konkursowej pod uwagę będą brane:
– spełnienie wymogów formalnych,
– poprawność językowa i estetyka wykonania,
– wykorzystanie źródeł, ze szczególnym uwzględnieniem wywiadów z informatorami oraz fotografii.
5. Laureatom konkursu zostaną przyznane trzy nagrody (I, II, III miejsce). Jury zastrzega sobie także prawo do przyznania wyróżnień.
6. Lista laureatów zostanie opublikowana na stronach internetowych Organizatora –kujawskie.blogspot.com i fundacjamodrak.com.
7. O terminie i miejscu ogłoszenia wyników konkursu organizator poinformuje za pośrednictwem stron internetowych: kujawskie.blogspot.com i fundacjamodrak.com.
V. Postanowienia końcowe
1. Nadsyłający pracę na konkurs zgadza się na naniesienie przez organizatora poprawek redaktorskich/graficznych oraz jego późniejszą publikację w całości lub fragmentach (z zachowaniem informacji o autorze).
2. Laueraci konkursu wyrażają zgodę na publikację swojego wizerunku w materiałach promocyjnych i edukacyjnych organizatora.
3. Uczestnik biorący udział w konkursie, akceptuje postanowienia regulaminu.
4. Organizator zastrzega sobie prawo do zmiany terminów, jeśli będą tego wymagały okoliczności.
5. Wszelkie zapytania należy kierować pod adres mailowy: fundacjamodrak@gmail.com.

Suplement: kobiety na kujawskim tronie

W historii kujawskich księstw zdarzyły się dwa przypadki, gdy tron nie był obsadzony z powodu małoletniości następców. Wtedy ciężar odpowiedzialności musiały brać na siebie księżne-matki. Poznajmy Eufrozynę i Salomeę – kobiety, którym przypadło niełatwe zadanie rządzenia.

Regencja, czyli wykonywanie obowiązków władcy gdy ten był niedysponowany, miała miejsce na Kujawach dwukrotnie – raz w księstwie brzeskim i raz w księstwie inowrocławskim. W obu przypadkach przyczyną była małoletniość następców tronu, a zastępstwo pełniły księżne-matki. Trzeba przyznać, że władza regenta i jej kompetencje były właściwie tak samo duże jak normalnego władcy, więc zdecydowaliśmy się, aby także i regentów dołączyć do pocztu książąt kujawskich.

Pieczęć Kazimierza opolskiego - ojca Eufrozyny
(domena publiczna)
Pierwsza regencja ma miejsce w latach 1267-1275, a pełni ją księżna Eufrozyna. Warto przyjrzeć się tej ciekawej postaci bliżej. Eufrozyna przyszła na świat między 1228 a 1230 rokiem jako córka księcia opolskiego Kazimierza i księżnej Wioli (o nieustalonym do końca pochodzeniu, najczęściej mówi się o niej jako o Bułgarce lub Węgierce). Ok. 1257-59 roku nasza bohaterka bierze ślub z księciem Kujaw – Kazimierzem Konradowicem i dzieli z nim dole i niedole walk z antykujawską koalicją książąt Wielkopolski, Mazowsza i Małopolski.

Nie mniej napięta sytuacja panuje na samym dworze. Kazimierz ma już bowiem dwóch synów z poprzedniego małżeństwa – Leszka Czarnego i Ziemomysła, którzy nie zdają się pałać entuzjazmem do nowego związku ojca. Daje to o sobie znać zwłaszcza po narodzinach pierwszego dziecka Kazimierza i Eufrozyny – Władysława Łokietka w roku 1260. Leszek wsparty przez brata rozpoczyna jawny bunt. Jego przyczyną ma być rzekoma próba otrucia książąt przez macochę, co jednak wydaje się raczej propagandowym sloganem niż faktem historycznym. Dla Leszka bunt zakończył się szczęśliwie uzyskaniem własnego księstwa ze stolicą w Sieradzu.

W latach 60. na świat przychodzą kolejne dzieci Kazimierza i Eufrozyny – Kazimierz (ur. 1262/65), Siemowit (ur. 1265/68) oraz Eufemia (ur. 1265). Córka zostanie wydana za księcia włodzimiersko-halickiego Jerzego, natomiast nad synami Eufrozyna rozciągnie opiekę podczas regencji.

Rozpoczyna się ona w roku 1267, gdy umiera Kazimierz kujawski, a jego władztwo zostaje podzielone między potomków. Główna, inowrocławską część księstwa, przypadła Ziemomysłowi, natomiast dzieciom Eufrozyny przyznano ziemię łęczycką, brzeską i dobrzyńską.

Księżna cieszyła się dużym uznaniem o czym świadczy fakt, że większość dotychczasowej Brześcia Kujawskiego. Eufrozyna potrafiła także wykorzystać na swoją korzyść zawirowania, które dotknęły dzielnicę inowrocławską. Nie dość, że nie wsparła swojego pasierba Ziemomysła, to jeszcze uzyskała z czasem należącą do niego kasztelanię kruszwicką. Podczas rządów regencyjnych księżna pozostawała pod wpływem księcia wielkopolskiego Bolesława Pobożnego, niemniej nie przeszkodziło jej to w realizacji celu jakim było przekazanie nienaruszonej dzielnicy swoim synom.
Pieczęć Bolesława Pobożnego - to on rozdawał
karty w czasie regencji Eufrozyny
administracji kujawskiego władztwa udała się z nią na dwór do

W 1275 roku pełnoletniość osiągnął Władysław Łokietek i to on był od tej pory opiekunem braci, którzy z czasem osiedli we własnych księstwach – Kazimierz w Łęczycy, a Siemowit w Dobrzyniu. Eufrozyna została wydana na księcia pomorskiego Mściwoja II, co mogło jej jak i Kujawom przynieść liczne korzyści, stało się jednak inaczej. Gdański władca znany był bowiem ze swojej skłonności do romansów (do czego wrócimy w przypadku Salomei), co przyczyniło się do rozpadu małżeństwa w roku 1288. Ostatnie lata księżna-regentka spędziła w Brześciu Kujawskim, gdzie też zmarła między 1292 a 1294 rokiem.


Pieczęć Sambora II - ojca Salomei
(domena publiczna)
Drugi przypadek regencji miał miejsce w księstwie inowrocławskim. Naszą bohaterką jest tym razem Salomea, ur. ok. 1250 r. na dworze Sambora II tczewskiego i jego żony Matyldy meklemburskiej. Książę pomorski był ważnym sojusznikiem Krzyżaków i króla czeskiego Przemysła Ottokara II. Dobre relacje dzielił także z Danią, gdyż jego córka, a siostra Salomei – Małgorzata była tam po prostu królową.

1268 roku nasza bohaterka wzięła ślub z księciem Ziemomysłem. Biorąc pod uwagę antykrzyżacką postawę miejscowych możnych, było to bardzo niefortunne. Można nawet posilić się na hipotezę, że ślub z tczewską księżniczką stał się jednym z powodów buntu, który doprowadził do wygnania księcia z Inowrocławia w roku 1271. Salomea dzieliła trudny czas wraz z mężem, aby do okrojonego księstwa powrócić w roku 1278.

Królowa duńska i siostra Salomei - Małgorzata
(domena publiczna)
Książęca para miała piątkę dzieci. Córka Eufemia zmarła w 1278 r., z kolei Fenenna (ur. 1268) stała się żoną późniejszego króla Węgier Andrzeja III. Władzę po ojcu mieli przejąć Leszek (ur. ok. 1276), Przemysł (ok. 1277-80) i Kazimierz (ok. 1280-84). Salomeą z pewnością była osobą dobrze wykształconą, która zadbała także o edukację dzieci. Wiemy, że były one litterati, czyli potrafiły czytać i pisać po łacinie; a także przejawiały zainteresowanie historią Pomorza.

Kwestia spadku po ojcu Salomei stanowiła kolejny trudny moment w życiu książęcej pary.  Od 1269 roku znajdował się w rękach wspomnianego już wcześniej Mściwoja II. W 1280 roku na spotkaniu w Rzepce nad Brdą obie strony doszły do porozumienia, w ramach którego Salomea zrzekała się spadku po Samborze II za cenę odzyskania kasztelani wyszogrodzkiej i nadania na Żuławach. Rezultat był w sumie korzystny dla strony kujawskiej, która za cenę niemożliwych do wyegzekwowania roszczeń, miała odzyskać strategiczne zakole Wisły.

Układ został jednak wypowiedziany przez Ziemowita i Salomeę, gdy Mściwoj dopuścił się kolejnego skandalu obyczajowego. Tym razem wdarł się w romans z Gertrudą… siostrą naszej bohaterki i swoją stryjeczną siostrą! To wydarzenie zdeterminowało dalsze losy książąt kujawskich, którzy będą starali się odzyskać spadek po Samborze II w kolejnych wyprawach w roku 1285 i 1295 (gwoli ścisłości uda im się to, ale będzie to zwycięstwo pyrrusowe – w 1306 Przemysł stanie się namiestnikiem Świecia, a w 1307 – Kazimierz Tczewa; chwilę później będą tam już jednak Krzyżacy).

Pomnik Mściwoja II w Oliwie - falliczne
 konotacje nieprzypadkowe ;P
wikipedia: autor Starscream
Książę Ziemomysł zmarł w końcu 1287. Swoją regencję Salomea sprawowała aż do 1294 roku, także i po tym okresie, odgrywając ważną rolę na dworze synów. Swoją władzę opierała na sprawdzonych urzędnikach, wśród których wyróżniali się Jarosław z Łojewa – wojewoda inowrocławski, sędzia Mirosław z Kobielic, kasztelan bydgoski Dominik. Wielce prawdopodobne jest, że polityką „zagraniczną” księstwa kierował w tym okresie Władysław Łokietek, czym możemy tłumaczyć węgierski kierunek ślubu jego bratanicy – Fenenny.
Księżna Salomea zmarła między 1312 a 1314 rokiem. Spoczęła w Inowrocławiu, najprawdopodobniej w kościele franciszkanów.


poniedziałek, 26 czerwca 2017

Aleksander Wigunt - książę z (litewskiego) importu

Długo kazaliśmy na siebie czekać z kolejną częścią naszej opowieści, ale znalezienie informacji o naszym dzisiejszym bohaterze nie było rzeczą łatwą. Poznajcie  Aleksandra Wigunta – ostatniego księcia Kujaw.

Wigunt przyszedł na świat ok. 1372 roku na dworze wielkiego księcia litewskiego Olgierda. Matką przyszłego księcia Kujaw była księżniczka twerska Julianna. Z pewnością była to kobieta dużej cierpliwości i siły, gdyż Wigunt przyszedł na świat jako jedno z 16 dzieci książęcej pary.

W tym licznym gronie odnajdziemy także niejakiego Jagiełłę, z którym nasz bohater potrafił się znakomicie dogadać. W 1385 roku Wigunt poparł zawiązanie unii w Krewie, a w roku następnym przyjął chrzest, zyskując tym samym łacińskie imię – Aleksander.

Niestety, nie wiemy dokładnie kiedy nasz bohater objął tron w księstwie kiernowskim. Choć pozostawało ono w zależności od wielkiego księcia, to jednak uważano je za całkiem prestiżowe. Kiernów był według tradycji pierwszą stolicą Litwy. W 1387 roku Jagiełło, zapewne przy współpracy z Wiguntem, ufundował w tym miejscu jeden z siedmiu pierwszych kościołów na Litwie.
 
Pomnik i relikty pierwszego kościoła w Kiernowie
Krótko po chrzcie książę Aleksander staje się elementem politycznej układanki. Mianowicie zostaje zaręczony z Jadwigą - córką Władysława Opolczyka, który w tym czasie sprawuje władzę m.in. na Kujawach. Historycy mają wątpliwości komu przede wszystkim zależało na tym mariażu. Z jednej strony Władysław Opolczyk starał się wzmocnić swoją pozycję wobec roszczeń książąt pomorskich, którzy pragnęli schedy po Kaźku słupskim; z drugiej Jagielle zależało, aby jego zaufany brat miał oko na poczynania niepokornego księcia. Na skonsumowanie związku należy trochę poczekać, małżonkowie są jeszcze zbyt młodzi.
 
Grodzisko w Kiernowie (źródło: wikipedia)
Wigunt Aleksander należał do najbardziej lojalnych sojuszników króla Polski. W 1388 roku widzimy go na wyprawie wojennej przeciw Krzyżakom. W roku następnym opowiada się po stronie Jagiełły w czasie wojny domowej z Witoldem.

W 1390 roku ma w końcu miejsce uroczysty ślub Aleksandra Wigunta i Jadwigi. Posagiem księżniczki było księstwo kujawskie składające się z ziemi inowrocławskiej, tucznowskiej i bydgoskiej. Władysław Opolczyk zobowiązywał się do sojuszu wojskowego z zięciem, zastrzegając sobie jednocześnie czynsz z Inowrocławia. Dodatkowo bystry władca zaznaczał, że w wypadku bezpotomnej śmierci córki, otrzyma od Wigunta wspomniane ziemię za cenę pieniężnej rekompensaty.

12 maja 1390 r. mieszczanie i dwór inowrocławski złożyli przysięgę wierności księciu kiernowskiemu, nie wiedząc zapewne, że jego panowanie będzie bardzo krótkie. Wystarczy zaznaczyć, że znamy tylko jeden dokument, w którym Wigunt tytułuje się księciem kujawskim. Wydano go zaledwie kilkanaście dni po inauguracji panowania. W podpisanym w Inowrocławiu dokumencie z 29 maja 1390 r. Wigunt zobowiązuje się do spłacenia długów u  urzędników swojego teścia.

I to właściwie tyle, jeśli chodzi o ostatniego władcę Kujaw. Nie wiemy ile czasu książę spędził na Kujawach, ale bardzo możliwe, że pospieszył dość wcześnie na Litwę, aby doglądać tam swoich interesów. Odnajdujemy go w 1392 roku w Wilnie, gdzie pada ofiarą spisku. Zgodnie z tradycją 28 czerwca 1392 roku książę zostaje otruty przez nieznanych sprawców. Okrutny los zakończył przedwcześnie żywot tego dobrze zapowiadającego się księcia, o którym w latach 30. XIX wieku Michał Baliński pisał, że był najpodobniejszy międzyw wszystkiemi bracią rodzonemi Jagiełły, dla bystrego dowcipu i łagodnych obyczajów.


Ostatni książę kujawski spoczął w wileńskiej katedrze. Wkrótce potem księstwo inowrocławskie zostaje zajęte przez wiernego Jagielle Tomka z Węgleszyna, który zostaje w dowód uznania inowrocławskim starostą. Tym samym kończy się historia Kujaw jako księstwa dzielnicowego.

niedziela, 23 kwietnia 2017

Władysław Biały - no jak by nie patrzeć król Polski

Hmmm, wiele można kujawskim książętom zarzucić, ale z pewnością nie to, że byli nudni. Z przedstawionych póki co życiorysów wyłania nam się obraz awanturników, niespełnionych marzycieli czy w najlepszym przypadku nieodpowiednich ludzi w nieodpowiednim czasie i miejscu. Władysław Biały, jako już ostatni Piast na kujawskim tronie, znakomicie łączy w sobie cechy poprzedników.

Władysław rodzi się jako syn Kazimierza gniewkowskiego i nieznanej nam z imienia księżniczki. Choć kronikarze wspominają o licznym rodzeństwie, to znamy właściwie tylko jedną siostrę Władysława – Elżbietę. Dość szybko opuszcza ona Kujawy, trafia na dwór węgierski, a później zostaje żoną bana Bośni Stefana Kotromanicia. Nie należy mylić jej z córką - Elżbietą zwaną popularnie Bośniaczką, która stanie się żoną króla Węgier i Polski – Ludwika Andegaweńskiego.

Wątek ten moglibyśmy właściwie opuścić, ale to właśnie koligacje rodzinne będą odgrywały ważną rolę w życiu Władysława Białego. W końcu będzie on najbliższym krewnym króla Polski i wujem króla Węgier. 

Sam książę przychodzi na świat około roku 1330. Nie wiemy właściwie nic o jego młodości. W 1353 roku obejmuje księstwo po ojcu, a sześć lat później bierze ślub ze śląską księżniczką… co by nam się jeszcze bardziej plątało – Elżbietą. Małżeństwo to owiane jest romantyczną legendą, która stała się później pożywką dla różnego rodzaju mniej lub bardziej uzdolnionych pisarzy. Warto nadmienić, że doszło do niego stosunkowo późno jak na średniowieczne standardy, a małżonkowie nie doczekali się potomstwa.
Pieczęć Władysława Białego z czasów samodzielnych rządów nad Gniewkowem
źródło: wikipedia
Władysław w początkowych latach swojego życia wiązał przyszłość zapewne z dworem krakowskim. Kujawskie władztwo księcia nie dawało mu bowiem wielkich perspektyw i nieraz znaczniejsi rycerze mogli pochwalić się większym majątkiem.  Księstwo gniewkowskie składało się zaledwie z dwóch niewielkich miast (Gniewkowo, Złotoria) i dwóch grodów (Słońsk i Szarlej, który książę wyjątkowo sobie upodobał). Dobre stosunki z Kazimierzem Wielkim sprawiły, że w 1360 lub 1361 roku Władysław objął we władanie także księstwo inowrocławskie.

Na początku lat 60. XIV wieku umiera Elżbieta, co według późniejszej tradycji miało Władysławem poważnie wstrząsnąć (faktem jest, że książę nie będzie ponownie się żenił). Gniewkowski władca rozpoczyna tym samym nowy, jakże barwny rozdział swojego życia. Władysław Biały popada w konflikt z miejscowymi możnymi, a w nieznanych do końca okolicznościach zostaje mu odebrana władza nad Inowrocławiem (1362/63). W 1364 roku nasz bohater opuścił swoje księstwo i wyruszył w świat. Okoliczności w jakich do tego doszło nie są do końca jasne. Według jednych źródeł, książę przejęty śmiercią żony postanowił sprzedać dziedziczne ziemie królowi i szukać szczęścia w świecie; według drugich – Władysław do sprzedaży księstwa został zmuszony przez samego króla.

Słusznie biograf księcia Józef Śliwiński nazywa go największym podróżnikiem wśród Piastów. Władysław Biały wybiera się na pielgrzymkę do Ziemi Świętej, odwiedza dwór cesarski w Pradze, wraz z Krzyżakami rusza na krucjatę przeciw Litwie, widzi się z papieżem w Awinionie. Swoje eskapady Władysław kończy w roku 1366, gdy wstępuje do klasztoru cystersów w Citeaux. No właściwie powinien je zakończyć, ale tak się nie stało… Cystersi jakoś nie spodobali się kujawskiemu księciu i wbrew wszelkim regułom, opuścił on samowolnie klasztor na rzecz benedyktynów w Dijon. I tutaj nasza historia znów mogłaby się zakończyć, ale mówimy przecież o człowieku, którego nazywano już za życia „Królem Lancelotem”.
Jak już Matejko maluje, to znaczy, że musi być ktoś znaczny ;) Władysław Biały w wizji słynnego malarza
źródło: wikipedia

W 1370 roku umiera Kazimierz Wielki, co dla księcia jest sygnałem, aby powrócić do ojczyzny. Nie wiemy do końca jakie były intencje Władysława. Nadzieje z nim wiązała z pewnością opozycja wielkopolska, która utraciła swoją pozycję na rzecz panów małopolskich. Po rozwianiu nadziei związanych z osobą Kaźka słupskiego, Kazimierz pozostawał jedynym Piastem, którego można było wykorzystać w „grze o tron”. Czy sam książę liczył, że będzie królem Polski? Ciężko powiedzieć. Z jednej strony jego działania będą ograniczać się tylko do walki o Kujawy, z drugiej książę był człowiekiem o wielkiej fantazji i ambicji, która pozwalała spodziewać się po nim wszystkiego.

Władysław, pochopnie związawszy się ślubami zakonnymi, próbuje uzyskać dyspensę u papieża, ale ta jest skutecznie blokowana za sprawą węgierskiej dyplomacji. Mimo to w 1373 roku Władysław pojawia się w Gnieźnie, a następnie opanowuje Inowrocław i najważniejsze miejsca swojego władztwa – Gniewkowo, Złotorię i Szarlej. Błyskawiczne uderzenie z pewnością musiało zrobić wrażenie, a książę-mnich zdawał sobie sprawę, że jego dziedziczne księstwo oraz Wielkopolska są miejscami, gdzie najprężniej rozwija się antywęgierska opozycja. Niestety dla kujawskiego księcia, za utyskiwaniami nie poszły realne czyny i w rzeczywistości wielkiego poparcia Władysław nie uzyskał. Zdając sobie sprawę z dysproporcji w starciu z wojskami najpotężniejszego władcy środkowej Europy, Władysław opuścił bez walki zajęte grody i udał się na ziemie Brandenburczyków. Podejście okazało się nieudane, niemniej nie było ostatnim.

Bogato zdobiona płyta nagrobna Władysława Białego w Dijon.
Zwraca uwagę herb Kujaw oraz informacja,że zmarły
był królem Polski (źródło: wikipedia)
W 1375 roku Władysław najeżdża Kujawy znów opanowując swoje księstwo, tym razem z pomocą Brandenburczyków. Nie udaje się za to próba zdobycia biskupiego Raciążka. Mimo pomniejszych sukcesów, wojska królewskie stopniowo opanowują sytuację. W 1376 roku Władysław broni się jeszcze w Złotorii (to właśnie wtedy ciężko ranny zostaje Kaźko słupski). Musiał być całkiem niezłym strategiem, bo opór jak na dysproporcję stawiał całkiem poważny i nie miał zamiaru szybko składać broni. Jeśli wierzyć kronikom, przyparty do muru Władysław gotów był nawet stoczył pojedynek na kopie z rycerzem Bartoszem z Wezenborga. Zarówno jego wynik jak i samego oblężenia zakończył się dla księcia porażką.

Była ona w sumie pozorna, bo książęca awantura przyniosła księciu całkiem niezłe korzyści. Ludwik węgierski postanowił jeszcze raz zapłacić Władysławowi Białemu za księstwo, którego ten i tak nie posiadał. Tym razem suma była dziesięciokrotnie większa i sięgnęła 10 000 florenów, co było znaczącą sumą. Co więcej, książę otrzymał także posadę opata w węgierskim opactwie w Pannonhalmie. 

Oczywiście, i tym razem książę nie mógł usiedzieć na miejscu i z Węgier przeniósł się do ulubionego Dijon. Życie „Króla Lancelota” powoli nabrało znamion stabilności. W 1382 roku w życiu księcia miało miejsce jeszcze jedno ważne wydarzenia. Mianowicie książę uzyskał od papieża zgodę na zwolnienie ze ślubów zakonnych. W ten sposób Stolica Apostolska chciała za pewne pomieszać szyki Andegawenom, niemniej Władysław nie miał już ochoty na kolejną przygodę. Od tego momentu słuch o księciu zaginął i nie wiemy czy przebywał przy swoich niedawnych współbraciach czy wciąż tułał się po świecie. Kolejnym faktem z jego życia jest jego koniec w roku 1388. Władysław Biały został pochowany w Dijon. Co ciekawe, na jego płycie nagrobnej znajduje się napis mówiący o tym, że w grobie spoczywa… król Polski.

Dijon Kujawiakom powinien kojarzyć się nie tylko z musztardą, ale także z losem słynnego księcia ;)
W odległym francuskim opactwie kończy życie ostatni potomek założyciela kujawskiej linii Piastów – Kazimierza Konradowica. Tym samym winien skończyć się także nasz cykl. No, ale na Kujawach rządzili nie tylko Piastowie…