Jesienią 2016 roku Fundacja Modrak zorganizowała II edycję konkursu historycznego "Historia z mojego podwórka". W najbliższym czasie będziemy publikować zwycięskie prace oraz teksty na nich bazujące. Dzisiaj prezentujemy pracę Nikoli Robakowskiej z Wróbli, która zwyciężyła w kategorii gimnazjum.
Zenon Kanarek w latach młodości - trzeci od lewej |
Zenon Kanarek w środku |
Bohaterem mojej
opowieści jest już dziś 88-letni pan Zenon Kanarek. Mój bohater
przemierzył Polskę wzdłuż i wszerz tak jak starożytny Odyseusz.
I zawsze wracał do miejsca, w którym się urodził. Trudne, bo
wojenne dzieciństwo i młodość w okresie stalinowskim wielokrotnie
zmuszały go do opuszczenia domu, w dorosłym życiu starał się jak
najwięcej poznać, zobaczyć i …zawsze wracał.
Urodził się 7
kwietnia 1929 r. w rodzinnym domu we Wróblach. Jego rodzicami byli
Wincenty Kanarek i Cecylia Majewska. Pan Zenon miał trzech braci, z
których jeden młodo zmarł. Jako chłopiec uczęszczał do
pobliskiej sześcioklasowej szkoły, niestety tylko do 10 roku życia
(czyli do trzeciej klasy), gdyż w wyniku wybuchu II wojny światowej,
musiał uciekać z rodziną z rodzinnego domu.
Jego ojciec
Wincenty został przymusowo powołany do armii niemieckiej, a mój
bohater wraz ze swoją matką i braćmi - Januszem i Romanem musiał opuścić dom z powodu prześladowań Niemców. Udali się najpierw w
stronę Szostki, potem do rodziny w Osięcinach. Niestety, nie
zagrzali tam długo miejsca, gdyż tereny te w niedługim czasie
zostały zajęte przez wojska niemieckie. Podążyli dalej na północ,
do miejscowości Kowal a następnie w stronę Grabkowa. Ostatecznie
dotarli do Kurowa, gdzie wpadli w ręce Niemców, którzy zmusili ich
do powrotu do Wróbli.
Po dwóch
miesiącach do domu powrócił także ojciec mojego ,,Odyseusza".
Pan Kanarek stracił ojca, gdy ten został ponownie powołany do
wojska. Po zakończeniu walk w Warszawie, w czasie przewożenia
żołnierzy pociągiem do Berlina, podczas jednego z postojów (na
załatwienie potrzeb fizjologicznych) we Włocławku, ojciec mojego
bohatera obmyślił plan ucieczki. Gdy pociąg zaczął się
zatrzymywać, on i czworo jego kompanów otworzyli drzwi, co było
dość proste, bo nie było kłódek, lecz wrota były wiązane
drutem a wartownik niemiecki akurat przysnął, ukradkiem wymknęli
się z jednego z wagonów. Wędrując od domu, do domu w końcu
dotarł do rodziny.
Kolejnym etapem
życia mojego ,,Odyseusza" było wysiedlenie jego i jego rodziny
do miejscowości Wolany, tam przebywali aż do końca wojny. Po
wojnie Janusz i Roman ( bracia Zenona) rozpoczęli edukację w
szkole, w Inowrocławiu a on musiał zostać na gospodarstwie (w wieku
15 lat). Możecie zapytać, dlaczego? W tamtych czasach zasady były
takie, że gdy na rodzinę przykładowo przypadało 12ha, a w domu
było pięcioro rodzeństwa, to profesor, który uczył w (teraz już
siedmioklasowej) miejscowej szkole typował, że np., czworo z
rodzeństwa, które się trochę lepiej uczyło będzie się dalej
kształcić, a jeden z nich zostanie w gospodarstwie. Wiadome było
to, że cała wielka rodzina nie będzie uprawiała małego kawałka
ziemi. Ci młodzi ludzie, którzy zostawali w domu, otrzymywali
zaświadczenie ukończenia siedmiu klas podstawowych.
Mój bohater się
jednak nie poddawał i w wolnym czasie uczęszczał na zajęcia,
których udzielał po godzinach profesor.
W 1950.r. Zenon Kanarek został
przymusowo wcielony do wojska. Dwa lata przebywał najpierw w
Tarnowskich Górach, a po dwudziestu miesiącach on i jego towarzysze
zostali wysłani do Warszawy na roboty w zakładzie drukarskim.
Następnie został skierowany do pracy na obrzeża Krakowa, a
dokładnie do Jaworzna. Pracował przy budowie elektrowni. Praca byłą
niezwykle ciężka. Robotnicy niemal ręcznie wycinali lasy, stawiali
słupy i linie energetyczne. Po krótkim pobycie w stolicy, w końcu
w 1952 roku wrócił do Wróbli. Choć tyle przeszedł i rzetelnie
pracował, władze komunistycznego kraju wypłacały mu prawie 3 razy
mniej pieniędzy niż innym za prace, które wykonywał podczas
służby w wojsku. Uważano go za osobę przeciwną komunistycznemu
ustrojowi państwa i w ten sposób represjonowano.
Pan Zenon zawsze był
człowiekiem aktywnym, ciekawym świata. Gdy tylko miał okazję,
podróżował po Polsce, co dzisiaj może nie jest niczym
nadzwyczajnym, ale kilkadziesiąt lat temu niewielu mieszkańców wsi
mogło zwiedzać własną ojczyznę. Pełnił funkcje społeczne w
środowisku lokalnym. Był przewodniczącym miejscowego kółka
rolniczego, a także członkiem rady nadzorczej cukrowni w Kruszwicy
i także dzięki temu mógł podróżować po Polsce. Był w
okolicach Rzeszowa, w Łańcucie, w jednym z najpiękniejszych miast
polski - Lublinie, w województwie podkarpackim w miejscowości Wilcza
Wola. Jako dojrzały mężczyzna odbył niesamowitą dla niego
wycieczkę do Puław, Gniezna, Poznania, Wrocławia, Niepokalanowa.
Był w jednym z najważniejszych miejsc po wojnie dla Polaków, czyli
w Auschwitz-Birkenau. Ponadto odbył drugą już podróż do Krakowa,
z której najbardziej zapadła mu w pamięci wizyta na grobie Józefa
Piłsudskiego. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to,
jak ludzie podchodzili do upamiętnienia naszego bohatera narodowego. Co dzień rano przynosili świeże, nowe i pachnące kwiaty. Na panu
Zenonie zrobiło to ogromne wrażenie.
Mój bohater po
ślubie z Marią Gralak nie zrezygnował ze swoich podróży, to
była w końcu część jego życia. Jako żonaty mężczyzna odbył
jedną z jego najdłuższych wypraw. Pojechał do Gdańska. Jak
wspomina: Polskie morze to coś pięknego.... Zwiedził także
Zakopane, z którego jak mówi najbardziej zapadły mu w pamięć
góralskie zabawy.
Pana Zenona nie
opuszcza poczucie humoru, gdy wspomina, jak wracając z Bydgoszczy,
w której był na weselu swojego przyjaciela, do domu pociągiem,
przysnął i obudził się dopiero w miejscowości Karsznice.
Pan Zenon był członkiem ,,Solidarności", w związku z czym los rzucił go w stronę Częstochowy. Trzykrotnie uczestniczył w ważnym zebraniu członków wyżej wymienionej organizacji.
Pan Zenon był członkiem ,,Solidarności", w związku z czym los rzucił go w stronę Częstochowy. Trzykrotnie uczestniczył w ważnym zebraniu członków wyżej wymienionej organizacji.
Mimo, że wiele razy
podczas wojny otarł się o śmierć, a w PRL-u nie miał łatwo jako
przeciwnik władz, nadal żyje i świetnie się trzyma. I nawet,
jeśli było mu ciężko w życiu, to nie rezygnował ze swoich
pasji, nie narzekał na los, który rzucał nim po całej Polsce.
,,Bo w życiu nie
chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać."
Marta
Obuch ,,Łopatą do serca"
Zredagowała i
opisała:
Nikola Robakowska
Źródła wiedzy:
- ustne opowieści
pana Zenona Kanarka
- zdjęcia i
dokumenty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz