Fundacja Modrak

Szukaj na tym blogu

niedziela, 20 listopada 2016

Dwór we Wróblach

Dwór w roku 1905 - rekonstrukcja na podstawie pocztówki (rys. A. Kurasińska)
Wróble to wieś o długiej, sięgającej przynajmniej XIV wieku historii. Początkowo miejscowość była własnością rodu Maszeńskich, w wieku XVI przeszła w ręce Niemojewskich, a następnie Piaskowskich. Kolejnymi właścicielami Wróbli i zapewne budowniczymi pierwszego dworu w tej miejscowości byli Kołudzcy. Niestety nie wiemy o tej budowli właściwie nic poza tym, że istniała. W pierwszej połowie XIX wieku właścicielem majątku stał się Tadeusz Wolański (więcej o tej ciekawej postaci tutaj). Wieś w tym czasie  (1833 rok) miała 103 mieszkańców oraz 13 domów. Syn Wolańskiego - Juliusz był zmuszony sprzedać majątek, rozpoczynając tym samym serię kolejnych bankructw właścicieli Wróbli.
Grobowiec Sielewiczów w Piaskach
To prawdopodobnie kolejni z nich - Sielewicze, pobudowali w II poł. XIX wieku miejscowy dwór. W 1881 roku obszar wsi wynosił 645 ha. W 1886 roku Nepomucen Sielewicz zmuszony był oddać swoje dobra na subhortację. Szczęśliwymi nabywcami okazali się poznańscy kupcy Schonlank i Kattner, którzy odsprzedali Wróble - Hermanowi Jacobi-Scherbening. Całkowity obszar majątku sięgnął wtedy 731 ha, wieś z kolei zamieszkiwało 170 osób.

Marian Grabski
W połowie lat 90. XIX wieku właścicielem wsi stał się Marian Grabski. Znany był ze swojej działalności społecznej i patriotycznej (wspierał strajk szkolny, protestował przeciw wywłaszczeniom). W dworze przyszły na świat dzieci Mariana, m.in. Stefan i Kazimierz - późniejsze ofiary zbrodni katyńskiej (więcej o nich tutaj). Marian Grabski także zbankrutował i w 1905 roku sprzedał dwór wraz z dobrami Baumgartowi z Pawłówka. Ten z kolei dobił targu z komisją kolonizacyjną, która rozparcelowała grunty wsi. Resztówkę (324 ha) wraz z dworem udostępniono w dzierżawę różnym administratorom. Ostatnim z nich był Tadeusz Lipowicz. Po kolejnej parcelacji w roku 1929, dwór przeszedł w ręce Karoliny Kalinowskiej. Po niej właścicielami byli Aniela i Piotr Kłyskowie z Poznania. Od 1936 r. dwór stał się domem Stanisława Borowiaka - ostatniego przedwojennego burmistrza Kruszwicy.
Po wojnie dwór, zwany potocznie pałacem, pozostawał w rękach rodziny. W 1999 roku zmarł ostatni mieszkający w nim właściciel - Janusz Borowiak. Opuszczony dwór spłonął w 2004 roku. Do dziś zachowały się ruiny ¼ dawnej budowli, piwnice, bramę wjazdową, a także relikty zabudowań gospodarczych.
Janusz Borowiak przed pałacem w roku 1997
Dwór zbudowany był z tynkowanej cegły osadzonej na kamiennych fundamentach. Budulec w dużej części mógł pochodzić z cegielni, którą ulokowano przy złożach gliny pod lasem. Elementem charakterystycznym dla pałacu była zwieńczona trójkątnie fasada. Prawie płaski dach pokryty był papą. Budynek posiadał obszerną piwnicę z wybetonowaną podłogą i ośmioma okienkami. Znajdowało się w niej siedem komórek, wędzarnia, kaflowy piec i basen do przechowywania owoców.
Na parter prowadziły trzy wejścia – od południa i wschodu miały one betonowe schody, od zachodu – drewniane. Na obu frontach znajdowały się obszerne, drewniane werandy. Po wejściu do środka naszym oczom ukazywał się obszerna sień, z którego można było wejść do jednego z sześciu pokoi, kuchni z komórką lub ustępu. Całość ogrzewano sześcioma piecami kaflowymi, a doświetlano 15 oknami. Ściany były tapetowane.
Po pięknie rzeźbionych, kręconych schodach wchodziło się na piętro. Tam również znajdowała się duża sień, 6 pokoi i 6 komórek. Ogrzewanie stanowiło 5 pieców kaflowych, a dopływ światła zapewniało 6 dużych i 12 mniejszych okien.
Pozostałości budynków gospodarczych (stan na rok 2014)
Dwór otaczają pozostałości dawnego parku o pow. 2 ha. Jego największą ozdobą była 400-letnia lipa - pomnik przyrody, która zakończyła swój żywot na początku XXI wieku. Poza tym odnajdziemy tu mocno przetrzebione gatunki parkowe: lipy, dęby, buki, jesiony, kasztanowce i akacje. Reliktem dawnego założenia jest także staw rekreacyjny.

sobota, 19 listopada 2016

Niezwykłe przypadki Tadeusza Wolańskiego

Tadeusz Wolański to chyba jedna z najbardziej ekscentrycznych postaci jakie kiedykolwiek zawitały nad Gopło. Zdobywca Moskwy, mason, alchemik, ekscentryczny badacz starożytności... Zacznijmy jednak od początku.
Tadeusz Wolański (1785-1865)
Tadeusz przyszedł na świat 17 października 1785 roku w żmudzkich Szawlach jako syn Joanny de Buch i Jana Wolańskiego. Postać ojca sama w sobie była już intrygująca. Jan, będąc dworzaninem króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, zajmował się nowatorskimi w tym czasie badaniami przyrodniczymi, ale także słynął z zamiłowania do alchemii. Podobno zamiar odnalezienia kamienia filozoficznego i eliksiru młodości stał się także celem jego syna. Po ojcu Tadeusz odziedziczył także liczne kontakty ze środowiskiem masońskim, ale o tym za chwilę.
Wcześniej młody Wolański wplątał się w wir wydarzeń dziejowych. Jako młody człowiek wstąpił w szeregi armii napoleońskiej. W 1812 roku wraz z wodzem Francuzów, Tadeusz dotarł do samej Moskwy. Za swoją postawę uhonorowany został najwyższym francuskim odznaczeniem – Legią Honorową.
Napoleon w Moskwie, obraz nieznanego artysty
 Dalej wydarzenia potoczyły się już ekspresowo. Po porażce Napoleona Wolański, jak wielu innych dokonał szybkiej wolty, która nakazywała mu wkraść się w łaski cara Aleksandra. Koniec lat 10. XIX wieku to także czas jego pierwszych wprawek poetyckich. W 1817 roku Wolański wydaje Pieśni wolnomularskie na obchód Uroczystości Narodzin Najjaśniejszego Cesarza i Króla Aleksandra Igo..., rok później ukazuje się Pieśnik wolnomularski. Jak widać, nasz bohater już w tym momencie odgrywał ważną rolę w środowisku krajowej masonerii. W tym czasie był mistrzem katedry i założycielem „sprawiedliwej i doskonałej loży Święto Jańskiej pod nazwiskiem Doskonałego Zjednoczenia na Wschodzie” we Włocławku.
W 1818 roku Tadeusz Wolański został landratem inowrocławskim. Przenosiny na teren zaboru pruskiego należy w jego wypadku wiązać ze ślubem z Wilhelminą Schretter, której majątkiem były Rybitwy pod Pakością. Wolański nadal kontynuował swoje masońskie posłannictwo, w 1820 roku założył w Inowrocławiu pierwszą lożę “Pod Krzyżem Rycerskim”. Pan Tadeusz został jej prezesem, a później członkiem honorowym. Uczestniczył także w spotkaniach innej loży inowrocławskiej “Hermes Trismegistus pod ogniem niebieskim”. Urząd landrata sprawował aż do 1835 roku. Mniej więcej pod koniec swojego urzędowania zakupił podkruszwicki majątek Wróble.

I byłby to zapewne życiorys jakich wiele, gdyby nie fakt, że Wolańskiemu zamarzyło się być naukowcem. Pan Tadeusz uległ modnej w dobie romantyzmu tendencji do badania początków naszych dziejów. Polska to jednak było dla Wolańskiego za mało, postanowił wyjaśnić dzieje niemal całej ludzkości. Pan na Wróblach (podpisując się Wolański nie zapominał tego zaznaczyć) podszedł do sprawy niezwykle oryginalnie, twierdząc, że ludem, który de facto stworzył znaną nam cywilizację są Słowianie. W liście do przyjaciela Wolański o swych odkryciach pisał tak: Trzeba wspierać wszystkie zbiory narodowe, bo przecież składamy wszyscy jedną tylko wielką familię od Czarnego do Bałtyckiego Morza, od lodów północnego bieguna aż za Karpaty! Co mówię? Alboż to Italia, Indie i Persja – nawet Egipt – nie starczą pomnikami słowiańskimi? Bądź w głazach, bądź w narzeczach? Alboż to Zoroastra księgi życiodawcze (Zę=daszta), alboż to rudera Babilońskie, pomniki Dariusza, szczątki Parsa=hrada (Persepolis) pokryte pismami klinowatymi, nie zawierają dosyć jeszcze zrozumiałą słowiańszczyznę? Anglicy, Francuzy i Niemcy patrzą na to, jak kozioł na wodę. Nam Słowianom tylko rzeczy te zostawione są do badania i wierzaj mi Pan, że dojdziemy do celu jeśli tylko dzieci i wnuki nasze (to jest Pańskie i moje) zechcą wstępować w nasze ślady![…]”
Dzieci i wnuki jednak drogą pana Tadeusza nie poszły… Nie chcieli go słuchać i współcześni, gdy dowodził, że język etruski to nic innego jak zniekształcona mowa rosyjska. To niezwykle, ale jednak nie uznane przez świat naukowy spostrzeżenie, pozwoliło mu stwierdzić, że król Popiel (w którego istnienie rzecz jasna Wolański nie wątpił) przybył do Polski z Rzymu. Nasz badacz miał także odkryć rzymskie epitafium z I w. n. e. wystawione niejakiemu "Awiłłowi Leszkowi", w którym i dziś różni słowianofile widzą naszego rodaka.
Z resztą zerknijmy na przykład  rozumowania Wolańskiego, które odnosi się do interesującej nas kwestii śladów pogaństwa nad Gopłem. Inspiracja stał się dla niego obraz wiszący ongiś w kruszwickiej Kolegiacie oraz swastyka wyryta na północnej ścianie budowli.

Źródło: http://poselska.nazwa.pl/wieczorna2/historia-nowozytna/tadeusz-wolanski-o-zburzeniu-kruszwickich-balwanow
Nie trzeba być Einsteinem, aby domyśleć się, że słynne maski z inowrocławskiego kościoła Ruina, to zdaniem Wolańskiego także pogańskie pomniki.
Nasz historyk pozostawił po sobie niezwykle ciekawe zbiory starożytności, ale późniejsi badacze podchodzili do nich z niekłamaną rezerwą, widząc wśród nich liczne falsyfikaty i jarmarczne bibeloty (krytykował je chociażby Józef Ignacy Kraszewski). Trzeba jednak oddać Wolańskiemu sprawiedliwość jako numizmatykowi. Jego zbiory monet i poświęcone im opracowania były pionierskie dla tej dziedziny. "Pan na Wróblach" posiadał także liczną kolekcję muszli, minerałów, motyli i wypchanych ptaków.
Wolański w chwili obecnej ceniony jest zwłaszcza w Rosji, która wydaje ponownie jego zapomniane w rodzimym kraju książki. Wszak nie od dziś Moskwa stara się udowodnić, że jest „Trzecim Rzymem”. Wolański nie krył swojej sympatii do panslawizmu i pogaństwa, toteż i dziś w obu tych środowiskach cieszy się poważaniem.
Jakim ziemianinem był pan Tadeusz? Informacji na ten temat zachowało się niewiele. Z pewnością Wolański miał bardzo dobre relacje z dziedzicami Konar, u których dzieci był ojcem chrzestnym. Najtrwalszym śladem po jego bytności w naszej okolicy są jednak Wolany. To właśnie od imienia dzielnego dziwaka wzięły one swoją nazwę. Wieś wydzielono z Wróbli w połowie XIX wieku, głównie nastawiając ją na prace związane z wyrębem drzewa. Dziedzic był tak dumny z ufundowania przez siebie nowej osady, że w swoich późniejszych dziełach podpisywał się „Thadeus Freud von Wolan Wolański”.
Nasz bohater zmarł 16 lutego 1865 roku w Ryńsku pod Wąbrzeźnem. Wcześniej zdążył przekazać majątek we Wróblach w ręce syna Juliusza, który zapewne otrzymał imię na cześć słynnego rzymskiego wodza. Jego żoną była Maria de Pruskie. Syn Tadeusza nie radził sobie z gospodarowaniem na majątku. Dość szybko zabrakło mu pieniędzy i został zmuszony do sprzedania folwarku. Zapoczątkował tym samym czarną serię bankructw, która będzie wisiała nad obszarem dworskim Wróble właściwie do końca jego istnienia. 
 

Z twórczością Wolańskiego można zapoznać się, klikając w poniższe linki: