Fundacja Modrak

Szukaj na tym blogu

sobota, 28 stycznia 2017

Książę Siemomysł, czyli nie tak miało być :)

Śmierć Kazimierza Konradowica w roku 1267 roku kończy właściwie krótki okres, w którym księstwo kujawskie liczyło się na arenie ogólnopolskiej. Od tej pory będzie ono jednym z wielu małych państewek, które swoją egzystencję opierać będą na szukaniu silniejszych protektorów. Czy tak musiało się stać? Czy następca Kazimierza miał szansę, aby odegrać w dziejach ważniejszą rolę?

W dzisiejszym odcinku pocztu książąt kujawskich (ależ szumna nazwa ;P) czas na postać mało znaną i dość pechową. Mowa tu o księciu Siemomyśle, któremu po śmierci ojca przypadają w udziale Kujawy ze stołecznym Inowrocławiem.

Przypomnijmy, że nasz bohater był drugim dzieckiem kujawskiego księcia z Konstancją śląską. Szacuje się, że jego narodziny nastąpiły ok. 1245/50 roku. O jego wczesnych poczynaniach wiemy niewiele. Jedną z pierwszych wzmianek jest informacja zawarta w Kronice wielkopolskiej, według której Siemomysł miał uczestniczyć w buncie swojego starszego brata Leszka, w wyniku którego ten ostatni uzyskał na własność ziemię sieradzką.

Po tym wydarzeniu młody książę zdaje się wracać w łaski ojca, bo też przejęcie przez niego władzy na Kujawach w 1267 roku przebiega bezproblemowo. Domena księcia jest już znacznie okrojona - Brześć Kujawski otrzymuje Władysław Łokietek, ziemię dobrzyńską obejmuje kolejny przybrany brat - Siemowit. Siemomysł sprawuje więc swoje rządy nad ziemią inowrocławską, kruszwicką, słońską (okolice dzisiejszego Ciechocinka), wyszogrodzką (wraz z Bydgoszczą) i michałowską.

Początki Siemomysła jako księcia są obiecujące. Na początku 1268 roku bierze on udział w spotkaniu z wybitnym władcą Czech Przemysłem Ottokarem II, którego wojska przeszły przez Kujawy, aby wspomóc kolejną krzyżacką krucjatę. Chwilę później Siemomysł żeni się z córką tczewskiego księcia Sambora II - Salomeą.

I byłoby pięknie, ale nie było :) Zbliżenie do Krzyżaków niezbyt spodobało się kujawskim możnym, którzy w “Brodaczach” widzieli rywali w handlu wiślanym. W 1269 roku w księstwie dochodzi do otwartego buntu poddanych, na czele którego staje biskup włocławski Wolimir. Opozycja powołała na tron inowrocławski księcia gnieźnieńsko-kaliskiego Bolesława Pobożnego, który jednak poprzestał na zajęciu kasztelanii kruszwickiej.

Kolorem zielonym zaznaczono ziemie utracone przez Siemomysła,
czerwonym księstwo inowrocławskie w roku jego śmierci.
(mapka: http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=773198&page=4)
Siemomysł zachował władzę, niemniej utracił autorytet. Książę postanowił go odzyskać, angażując się w awanturę na Pomorzu. Nie będziemy tutaj wchodzić w jej szczegóły - wystarczy tylko wspomnieć, że Siemomysł poparł w niej swojego teścia prokrzyżackiego Sambora II. To ponownie przelało szalę goryczy, przy czym tym razem książę został wygnany z Kujaw. Księstwo przeszło w ręce Bolesława Pobożnego, który po dwuletnich rządach - w 1273 roku dokonuje podziału dzielnicy: dla siebie zachowuje kasztelanię bydgoską, kruszwicką i radziejowską przekazuje Władysławowi Łokietkowi, a pozostałe tereny oddaje w ręce Leszka Czarnego.

Niewiele (a właściwie prawie nic) wiemy o tułaczych losach Siemomysła, który ponownie obejmuje władzę w okrojonym księstwie w roku 1278. Aby ją odzyskać, książę musiał wyrzec się wspierania żywiołu niemieckiego i obiecał słuchać rad możnych. Zdruzgotany władca zdobył się na jeszcze jedną samodzielną decyzję. Ponownie rusza na Pomorze, aby powalczyć o schedę po zmarłym teściu. Tczew udaje mu się jednak opanować chwilowo, na więcej zabrakło sił i w 1280 między Siemomysłem a Mściwojem II dochodzi do zawarcia pokoju. Cztery lata później książę inowrocławski wraz z Leszkiem Czarnym toczy kolejne walki, tym razem z Krzyżakami. Nie przynoszą one jednak żadnych korzyści. Siemomysłowi w wyniku negocjacji udaje się jeszcze odzyskać część kasztelanii bydgoskiej, po czym w 1287 roku kończy swój żywot w Inowrocławiu.
Andrzej III - król węgierski i zięć Siemomysła
(domena publiczna)


Ponownie nie mamy pewności gdzie złożono doczesne szczątki księcia, ale temu tematowi poświęcimy kiedyś osobny artykuł. Jego pożycie z Salomeą okazało się nad wyraz owocne. Książę doczekał się trzech córek: Eufemii (zmarła jako dziecko), Fenenny (poślubiła króla węgierskiego Andrzeja III) i Konstancji (opatka w prestiżowym klasztorze trzebnickim). Siemomysł był także ojcem trzech książąt: Leszka, Przemysła i Kazimierza, ale o nich wspomnimy więcej wkrótce. No i dzieckiem Siemomysła jest też prawdopodobnie Gniewkowo, które ponoć za jego czasów otrzymuje prawa miejskie.

Siemomysł zaczynał swoje rządy jako książę kujawski, kończył jako inowrocławski. To chyba najlepsze, i niestety niezbyt pochlebne, podsumowanie jego panowania. Książę miał odwagę, aby szukać dla swojego izolowanego księstwa sojuszników. Pech chciał, że nie byli oni akceptowani przez poddanych. Może zabrakło Siemomysłowi realnego spojrzenia na rzeczywistość i umiejętności dążenia do kompromisu? Źródeł, które bliżej przedstawiałyby nam sylwetkę księcia niestety nie posiadamy. Troszkę szkoda człowieka, którego plany i ambicje nie współgrały z rzeczywistością. Na pocieszenie pozostaje nam fakt, że wśród książąt kujawskich nie był to przypadek odosobniony. ;)

środa, 25 stycznia 2017

Kazimierz - twórca księstwa kujawskiego


Książęta kujawscy mają pecha. Nieraz mieli go w czasie swoich rządów, a i pośmiertnie mało kto o nich pamięta. Przeciętny Kujawianin zapytany o dawnych władców tych ziem z pewnością wymieniłby Łokietka, może też i Władysława Białego, ale co dalej? W krótkich artykułach postaramy się w najbliższym czasie przybliżyć nieco sylwetki tych troszkę zapomnianych, ale jakże jednak barwnych władców.

 

Zacznijmy od twórcy kujawskiej linii Piastów - Kazimierza. Przyszedł on na świat jako drugi (lub według niektórych źródeł) trzeci syn Konrada Mazowieckiego i księżniczki nowogrodzko-siewierska Agafii. Nasz bohater urodził się zapewne w Płocku, gdzie dwór książęcy przeważnie rezydował, niemniej data tego wydarzenia nie jest pewna. Najczęściej historycy wskazują rok 1211 lub 1213.
Młody książę dorastał w bardzo specyficznej atmosferze. Z jednej strony księstwo mazowieckie nie należało do przesadnie potężnych ani bogatych, z drugiej - aspiracje mazowieckiej linii Piastów były ogromne. Ojciec Kazimierza - Konrad, zapamiętany przez kolejne pokolenia jedynie z powodu sprowadzenia na ziemie polskie Krzyżaków, był osobą szalenie ambitną i co więcej - posiadającą całkiem solidne podstawy do objęcia władzy nad pozostałymi Piastami. Nigdy nie dowiemy się jak na młodego Kazimierza wpłynął zapalczywy charakter ojca, niemniej pewne cechy Konrada powtórzą się w kolejnym pokoleniu...
Jedno z nielicznych przedstawień Kazimierza -
detal z pateny płockiej z I poł. XIII w. (domena publiczna)

Kazimierz po raz pierwszy daje o sobie znać w źródłach w roku 1228, gdy wraz z ojcem bierze udział w targach o ziemię krakowską. Niepowodzenie Konrada w opanowaniu najważniejszej dzielnicy kraju, sprawiło, że Kazimierz stał się szybko narzędziem ojca w montowaniu koalicji przeciw Henrykowi Brodatemu i Władysławowi Laskonogiemu. Przydatny był w niej bratanek tego ostatniego - Władysław Odonic, więc nic dziwnego, że na początku lat 30. stał się on zięciem Kazimierza. Sytuacja ta nie trwała długo - kilka miesięcy później Jadwiga, bo tak miała na imię żona przyszłego księcia Kujaw, zmarła bezpotomnie.

W 1233 roku Kazimierz otrzymuje Kujawy i  tę datę można formalnie uznać za narodziny nowego księstwa, choć trzeba pamiętać, że nadal pozostawało ono w ścisłej zależności od władcy całego Mazowsza. W kolejnych latach książę kujawski wspiera politykę swojego ojca, m. in. wraz ze świeżo sprowadzonym zakonem krzyżackim, uczestniczy w wyprawach na Prusy. Na początku lat 40. Kazimierz u boku ojca ponownie angażuje się w sprawę opanowania Krakowa. Ta sztuka Konradowi się udaje, niemniej tylko ślepiec mógłby wierzyć, że uda się mazowieckiej linii Piastów zawładnąć Małopolską na dłużej. Rozpoczynał się czas największego rozbicia feudalnego w dziejach Polski, czas w którym Kazimierz potrafił się znakomicie odnaleźć.
Kazimierz dość szybko zrozumiał, że aby liczyć się w walce, musi znacząco powiększyć swoje włości. Okazja nadarzyła się bardzo szybko - w 1239 roku książę na Inowrocławiu bierze za żonę Konstancję - córkę śląskiego Henryka Pobożnego, który dwa lata później zginie w bitwie pod Legnicą. Księżniczka posiadała bardzo ciekawy posag, którym była kasztelania lądzka - teren bogaty i dodatkowo strategicznie położony na mapie księstw polskich. Z drugiej strony - tym samym rozpoczęła się dla Kazimierza epoka trudnych walk o ową ziemię… Prezent ślubny okazał się niedźwiedzią przysługą teścia - kasztelanię książęta śląscy uzyskali stosunkowo niedawno kosztem Wielkopolan. Gdy monarchia Henryków upadła, zrozumiałym było, że rządzący z Gniezna Bolesław Pobożny, będzie próbował odzyskać integralną część Wielkopolski.
Innym punktem zapalnym będzie też pogranicze pomorsko-kujawskie. Oczywiście, jedną z głównych przyczyn konfliktu było zdominowanie handlu wiślanego. Sporną okazywała się także kwestia opanowania Brdy i grodu w Wyszogrodzie. Kazimierz w 1242 roku zdołał opanować wspomniany gród, a później jego wojska miały pustoszyć Pomorze aż do Świecia. Czy jakiś wpływ na zaniechanie dalszych walk miała rzekoma interwencja tatarska w 1941 roku - tego już się raczej nie dowiemy. Konflikt z Pomorzem będzie przybierał różne formy i konia z rzędem kto jest w stanie odnaleźć się w dyplomatycznej i militarnej rozgrywce, która miała w związku z nim miejsce.

Pieczęć Kazimierza Kujawskiego (domena publiczna)
W 1247 roku umiera Konrad Mazowiecki. Na mocy jego ostatniej woli Kazimierz miał został na Kujawach, najstarszy Bolesław otrzymał większość Mazowsza z Płockiem, z kolei najmłodszy Siemowitowi przyznano ziemię sieradzko-łęczycką. Realizacja ostatniej woli Konrada została skutecznie jednak zakłócona przez księcia kujawskiego. W zajęciu Sieradza i Łęczycy nie przeszkodził mu nawet fakt, że jego bracia przebywali w tym czasie w Płocku, aby pochować ojca. Wydziedziczony Siemomysł miał jednak szczęście, gdyż rok później umiera Bolesław i tak oto najmłodszy z synów Konrada przejął najważniejszą dzielnicę mazowiecką. Tym razem Kazimierz znów starał się reagować, niemniej sił starczyło mu tylko (i aż) na zajęcie Ziemi Dobrzyńskiej.
Pierwsze poczynania księcia kujawskiego dowiodły nie tylko jego bezwględności, ale także sporego zmysłu politycznego. W ciągu zaledwie dwóch lat samodzielnych rządów, Kazimierz podwoił obszar swojego władztwa. Nie można jednak zapominać, że przysporzył sobie tym samym wielu wrogów.
Lata 50. upłynęły Kazimierzowi na zaangażowaniu się w sprawy pruskie. Na tym polu poważnym przeciwnikiem stali się Krzyżacy, z którymi książę prowadził bardzo skomplikowaną i zmienną politykę. Czasem wspierał brodatych braci (wysyłał wsparcie militarne, ofiarował im enklawy na terenie Kujaw), czasem oni pomagali jemu, czasem obie strony prowadziły ze sobą walki (m.in. Kujawy dotknęła wojna celna). Ostatecznie kujawskiemu księciu udało się zdobyć niewielką część Ziemi Lubawskiej. W 1252 roku Kazimierz bierze udział w słynnym zjeździe krakowskim zorganizowanym przy okazji kanonizacji św. Stanisława.
Pieczęć Kazimierza kujawskiego (zbiory BU w Toruniu)

Koniec panowania Kazimierza Kujawskiego to pasmo klęsk zadawanych jego księstwu. W 1258 roku Bolesław Pobożny i Warcisław III - książę dymiński organizują wyprawę, która dociera pod sam Inowrocław. W jej wyniku książę zmuszony jest zwrócić część kasztelanii lądzkiej. Kolejny cios przychodzi w roku kolejnym. Przeciwko Kujawom zawiązał się potężny sojusz w skład którego wchodził Bolesław Pobożny, Bolesław Wstydliwy, Siemowit Mazowiecki i Roman halicki. Tak dużej sile Kazimierz nie miał możliwości się sprzeciwić i ostatecznie utracił kasztelanię.
Próby opóźniania realizacji postanowień pokoju sprawiły, że w 1961 roku doszło do kolejnej ekspedycji karnej. Tym razem Kazimierz napotkał na jeszcze jednego przeciwnika - własnego syna Leszka Czarnego, który wykorzystał moment, aby żądać dla siebie wydzielenia własnej domeny. W ten sposób narodziło się księstwo sieradzkie.
Kazimierz zmarł 14 grudnia 1267 roku. Co do miejsca jego pochówku krążą różne wersje. I będą one towarzyszyły także pozostałym książętom kujawskim, ale o tym innym razem. Najbardziej prawdopodobnym jest to, że Kazimierz spoczął w najbliższej katedrze, czyli we Włocławku, choć część badaczy wskazuje jako miejsce jego ostatecznego spoczynku Strzelno czy Inowrocław.
Kazimierz żonaty był trzy razy. Jadwiga wielkopolska zmarła wkrótce po ślubie. Z drugiego małżeństwa z Konstancją - córką Henryka Pobożnego pozostawił synów Leszka (zwanego później Czarnym) i Siemomysła, z kolei z Eufrozyną opolską miał Władysława (zwanego Łokietkiem), Kazimierza, Siemowita i córkę Eufemię (rzecz jasna o nich w późniejszych odcinkach cyklu).
Księstwo Kazimierza (kolor seledynowy) w okresie największego rozwoju (poł. XIII w.)
... i jego podział po śmierci księcia (https://www.youtube.com/watch?v=JhwGW8JzH8g)
Kazimierz kujawski wymyka się jednoznacznej ocenie. Z jednej strony osiągnął wielki sukces zdobywając wiele nowych ziem, z drugiej - nie zdążył ich utrzymać. Dla wielu stał się symbolem skrajnego rozbicia dzielnicowego, człowiekiem łamiącym obietnice, traktaty pokojowe, kłótnikiem i zuchwalcem. Nie da się ukryć, że z pewnością Kazimierz nie myślał o lotach kosmicznych, odkrywaniu nowych lądów czy chociażby odnowieniu Królestwa Polskiego, niemniej warto się zastanowić czy miał taką możliwość. Skoro jego władztwo napotykało na licznych wrogów, to nic dziwnego, że aby przetrwać sam musiał stać się lisem. Jeśli nie patrzymy na Kazimierza przez pryzmat późniejszych wydarzeń (np. Przez postać Władysława Łokietka), to trzeba przyznać, że jako osamotniony władca dzielnicowy radził sobie całkiem nieźle.
Wiele dobrego można powiedzieć o jego działalności gospodarczej. Tutaj wyróżnia się zwłaszcza polityka miejska. To właśnie Kazimierz lokował  takie miasta jak Inowrocław (1238 r.), Brześć Kujawski (ok. 1250 r.) czy Włocławek (1261 r.) i  zapewne Kruszwica (akt lokacyjny nie zachował się). Stolica kujawskiego księstwa była miastem imponującym. Świadczy o tym chociażby fakt, że Inowrocław posiadała jeden z największych na ziemiach polskich rynków (140 x 140 m). Kazimierz ufundował tu także kościół św. Mikołaja, szpital Zakonu Krzyżowców z Czerwoną Gwiazdą oraz jeden z pierwszych na ziemiach polskich - klasztor franciszkanów.
Twórca kujawskiego księstwa był postacią nieprzeciętną i barwną. Szkoda troszkę, że tak słabo o nim pamiętamy. W Inowrocławiu znajduje się owszem ulica jego imienia, ale to jednak troszkę za mało...

czwartek, 12 stycznia 2017

Tradycje na Kujawach - dawniej i dziś - Monika Górska

Tym razem zamieszczamy pracę Moniki Górskiej - laureatki głównej nagrody w kategorii szkół ponadgimnazjalnych. Licealistka, opierając się na pracach Oskara Kolberga, opisuje dawne zwyczaje na Kujawach, ale co szczególnie ciekawe - konfrontuje je także ze współczesnymi obserwacjami.

Tradycje i zwyczaje na Kujawach od dawien dawna były bardzo przestrzegane i kultywowane. Tak jest do dziś. Ludzie nie chcą zapominać o historii regionu, z którego pochodzą. Pewne rzeczy- w tym tradycyjne zwyczaje i obrzędy - są przekazywane z dziada pradziada na młodsze pokolenia. Wszyscy korzystają z chęcią z tych źródeł, ponieważ są one bardzo bogate, pełne opisów i ciekawostek. Nie sposób opisać ich wszystkich.  Ja postanowiłam przybliżyć kilka z nich.
Pierwszą omówioną przeze mnie  tradycją będą święta Bożego Narodzenia. Dawniej - w XIX w.- a dokładniej około roku 1867, w zwyczaju było to, że chłopcy obchodzili chałupy. Spośród siebie wybierali jednego mówcę, który wygłaszał pod progiem, każdej z odwiedzanych chat przemowę, aby otrzymać kawałek chleba i sera. Wierzono, że w domu obecne są duszyczki, których nie wolno było spłoszyć i trzeba było po cichu wykonywać prace domowe oraz nie wolno było używać ostrych narzędzi. Gdy na niebie pojawiała się pierwsza gwiazdka wszyscy zasiadali do wigilijnej kolacji, na którą podawano tradycyjne potrawy takie jak: zupa z suszonych śliwek i gruszek, barszcz czerwony na zakwasie buraczanym, kaszę jaglaną (jagły), kapustę z grochem, groch, fasolę, śledzie lub ryby słodkowodne. Podawano przeważnie nieparzystą ilość potraw - pięć, siedem, dziewięć - jednak niektórzy podawali ich dwanaście,  na znak 12 Apostołów. Główną zasadą było spróbować choć trochę każdej potrawy. Pierwszą czynnością rozpoczynającą Wigilię było podzielenie się opłatkiem. Dzielić zaczynali najstarsi domownicy, później gospodarze, a na końcu dzieci. Opłatek podawano również zwierzętom, ale tylko bydłu, razem z resztkami. Po kolacji zaczynano wróżyć, każdy wyciągał źdźbło siana położonego pod obrusem. Długie oznaczało dożycie sędziwych lat, a krótkie -  niestety - nie wróżyło długiego życia. Pod obrusem były również schowane drobne pieniążki dla dzieci. Bacznie obserwowano także pogodę. Pogodna i gwieździsta noc oznaczała, że kury będą dobrze nieść przez cały rok, natomiast pochmurna oznaczała, że krowy będą dojne. Ważną dekoracją świąteczną była wieszana pod sufitem gałązka sosnowa lub świerkowa. Cała niezwykłość tego wieczoru polegała na tym, że wierzono w baśnie. Wyobrażano sobie rozkwitające w sadzie drzewa i na chwile budzące się pszczoły, zwierzęta mówiące ludzkim głosem, a rzeki zmieniające się w wino. W drugi dzień świąt gospodarze przepasywali się długim powrozem ze słomy i szli do kościoła. Po mszy wracali, dzielili powróz na kilka mniejszych i obwiązywali drzewa w sadzie. Wierzyli, że to da rok obfity w owoce. Ludzie także w ten czas często odwiedzali swoich bliskich.
Dziś trochę inaczej podchodzimy do świąt Bożego Narodzenia. Przygotowania trwają dość długo. Zdarza się, że święta obchodzone na pamiątkę narodzin Jezusa, zaczynają mieć wymiar typowo konsumpcyjny. Na szczęście tradycja nie zanika, a część obrzędowości się nie zmieniła. Tak samo jak dawniej czekamy na pierwszą gwiazdkę, a kolację wigilijną rozpoczynamy od podzielenia się opłatkiem. Na stole stawiamy 12 potraw na pamiątkę 12 Apostołów, wśród nich znajdują się np.: zupa z suszu, barszcz czerwony z uszkami, karp, śledź, kluski z makiem, groch z kapustą, pierogi z kapustą i grzybami. Po kolacji dzieci oczekują na Mikołaja, który zostawia prezenty pod choinką. Dzisiejsze bogato zdobione drzewko zastępuje wiszącą gałązkę z dawnych czasów. Choinkę przyozdabiamy bombkami, światełkami, łańcuchami, ale również naturalnymi ozdobami np. szyszkami, orzechami oraz piernikami. Pod sufitem dziś wieszamy jemiołę, pod którą -według przesądów- trzeba pocałować się, aby być zakochanym. Sianko pod obrusem też znajdziemy na dzisiejszym wigilijnym stole, ale kładziemy je tam jako symbol sianka w szopce, na którym leżał Jezus. W Wigilię o północy chodzimy na pasterkę do kościoła śpiewać kolędy. Pierwszy i drugi dzień świąt są również czasem kultu religijnego. Zwyczajowo te dni poświęcamy na spotkania z rodziną i bliskimi.

Kolejną bardzo ważną tradycją na Kujawach jest wesele. Kiedyś wyglądało to zupełnie inaczej niż teraz. W czwartek wieczorem pan młody ze swatem szli do domu panny młodej z wódką w tak zwane rajiny. Chodziło o to, aby wkupić się w rodzinę. Jeśli rodzina z nim piła, oznaczało to, że może wziąć sobie córkę za żonę. Pan młody wybierał sobie na drużbę jednego młodego, drugiego starego. Starszy drużba był za wszystko odpowiedzialny - musiał zaprosić gości, bawić ich itd. Młodszy tylko mu towarzyszył. W sobotę wieczorem młody i młoda szli do dziedzica, aby prosić o pozwolenie na ślub. Potem zapraszali gości, chodząc po wsi, na „ zdawiny”, czyli zaręczyny, na które zaproszeni goście przynosili własną żywność czyli: chleb, masło, śmietanę itd. Tam najstarszy z rodziny kropił ich pierścionki wodą święconą. O północy zasiadano do wystawnej uczty i rozpoczynano śpiewy. W niedzielę młodzi szli na plebanię i dawali księdzu na zapowiedzi. Gdy nastąpiła druga zapowiedź, w czwartek, drużbowie obchodzili wieś i zapraszali gości na wesele. Starszy drużba wygłaszał mowę. W kolejną sobotę schodziły się druhny na tzw. wieczór dziewic. Zaplatano wtedy pannie młodej warkocz, w który wpinano dużo szpilek i igieł, żeby starszy drużba, który ma za zadanie rozpleść warkocz pokuł się. Po rozpleceniu warkocza i rozczesaniu włosów ścinano je pannie młodej na krótko, a później tańczono i śpiewano. Nazajutrz druhny wraz z panną młodą szły do dworu, aby ją ubrać i przyozdobić włosy kwiatami, wstążeczkami i koroną. Gdy panna młoda była gotowa drużbowie odprowadzali ją do domu weselnego towarzysząc jej przy tym z muzyką. Następnie jechano wozami do kościoła. Do świątyni wchodzono w określonym ładzie i porządku -  najpierw panna młoda, później pan młody, a za nimi goście. Po ceremonii jechano do domu weselnego. Towarzyszyły temu różne sytuacje np.: furman łamał bicz, za który druhny musiały mu zapłacić, żeby pojechał dalej, a skrzypek zrywał strunę, którą druhny odkupowały. Gdy wjeżdżano do wsi pan młody bił biczem swoją wybrankę, a druhny ją broniły, aby pan młody przestał musiały mu dać wódkę. Druhny bawiły się do godziny dwudziestej drugiej w karczmie, a później dopiero przychodziły do domu weselnego. Pozostali weselnicy zaczynali gościnę od obiadu, który podawali drużbowie. Zazwyczaj serwowano trzy zupy: czerninę, barszcz i rosół. Następnie podawano mięso z tych zup, a na koniec pieczone gęsi, wieprzowinę i zające z jarzynami. Podczas obiadu druhny przesyłały pannie młodej podarki, za co otrzymywały pieniądze. Drużbowie natomiast składali podarki starszyźnie, za co również otrzymywali pieniądze. Po obiedzie wszyscy tańczyli, a swachy próbowali schwytać pannę młodą. Druhny próbowały ją schować, jednak swachom udawało się ją schwytać. Druhny odzyskiwały pannę młodą i taka zabawa powtarzała się kilka razy, aż do północy. Wtedy panna młoda siadała przy stole suto zastawionym, a z głowy zdejmowano jej wianek i wstążki. Podczas „okapin” (oczepin) panna młoda dawała druhnom kwiaty i wstążki, a one w zamian dawały jej pieniądze na czepek. Wszyscy tańczyli z panną młodą. Jako ostatni podchodził do niej starszy drużba i zaczynał z nią tańczyć. Dziewczyna zaczynała wtedy udawać, że kuleje, a starszy drużba zaprowadzał ją do pana młodego.  Ten mówił mu, że jej nie chce, bo jest kulawa, więc panna młoda zaczynała tańczyć normalnie. Pan młody widząc to płacił starszemu drużbie, jednak panna młoda tańcząc ze swoim wybrankiem znów zaczynała  kuleć, więc młody oddawał ją drużbie.
Tak zabawa była powtarzana kilka razy. Po tej zabawie wszyscy składali się na grajka i kucharkę, bo oni nie chcieli już pracować. Po otrzymaniu zapłaty grajek znów grał a kucharka gotowała. Nad ranem wszyscy  weselnicy rozchodzili się,  a państwo młodzi chodzili z grajkiem i drużbą po domach  śpiewając na dzień dobry. Tak chodzili cały dzień, a mieszkańcy dawali im różne datki: masło, ser, jaja, słoninę, kaszę itd. Trzeciego dnia - czyli we wtorek – robiono zabawę w domu pana młodego. Każdej z tych zabaw, jak i każdemu obrzędowi towarzyszyło śpiewanie określonych piosenek. Tak wyglądało wesele na Kujawach w XIX wieku.
Dziś wesele znacznie różni się od tego sprzed 150 lat. Mężczyzna oświadcza się kobiecie, obydwoje informują o tym swoich rodziców. W bardziej tradycyjnych rodzinach, mężczyzna prosi o rękę córki jej rodziców. Później razem ustalają datę ślubu. Nie ma wyznaczonego czasu w jakim mają to zrobić, zależy to od własnych upodobań. W niektórych rodzinach odbywają się tzw. zmówiny, kiedy to rodzice panny młodej spotykają się z rodzicami pana młodego i razem ustalają szczegóły ślubu i wesela. Zazwyczaj śluby odbywają się w sobotę, lecz sporo par decyduje się teraz na uroczystość w piątek, bądź jakieś święta. Często w tydzień przed ślubem lub w ostatni piątek odbywa się wieczór panieński i wieczór kawalerski, gdzie narzeczeni zapraszają swoich najbliższych znajomych na ostatnią ich imprezę nie będąc małżeństwem. Kobieta bawi się ze swoimi przyjaciółkami i osobno bawi się pan młody ze swoimi kolegami. W domu panny młodej w sobotę przed wyjazdem do kościoła odbywa się pożegnanie przez rodziców, czyli błogosławieństwo. Pan młody przyjeżdża po swoją wybrankę i razem jadą do kościoła w uroczystym konwoju. Po zaślubinach młodzi, wychodząc z kościoła zostają obsypani ryżem, płatkami róż bądź pieniędzmi. Jest taki przesąd, że kto z  młodych nazbiera więcej pieniędzy, będzie rządził finansami w domu. Wszyscy udają się do samochodów i w takim samym uroczystym konwoju jadą do miejsca, gdzie będzie wesele. Zazwyczaj pierwszym samochodem jedzie para młoda i świadkowie, później rodzice, dziadkowie i reszta gości. Po drodze nowożeńcy mogą napotkać na tzw. bramy i aby przejechać dalej muszą obdarować te osoby tworzące bramę jakimiś podarkami. Zazwyczaj są to słodycze i weselna wódka. Po dojechaniu na miejsce wesela młodzi są witani chlebem i solą oraz kieliszkiem wódki. Po wypiciu wódki muszą rzucić kieliszki za siebie i na tyle ile części rozbiją się, tyle czeka ich wspólnych i szczęśliwych chwil. Pan młody przenosi swoją małżonkę przez próg żeby się nie potknęła. Krąży bowiem przesąd, że jeśli ona potknie się w progu to wróży to nieszczęście dla ich małżeństwa. Wszyscy goście zasiadają do stołu i jest podawany obiad. Do najpopularniejszych potraw należą: rosół, tradycyjny schabowy, pieczone mięso, gołąbki, różnego rodzaju surówki itp. Wszyscy razem bawią się do północy. O północy zaczynają się oczepiny. Panna młoda zbiera wokół siebie wszystkie panny i rzuca bukietem ślubnym lub welonem. Ta dziewczyna, która go złapie pierwsza wyjdzie za mąż. Potem rozpoczynają się zabawy, w których biorą udział wszyscy goście.  Często panowie będący gośćmi weselnymi porywają pannę młodą, a jej wybranek musi ją wykupić. Po zabawach młodzi częstują gości tortem przychodzi czas na tak zwany „duży obiad”. Są to zazwyczaj: flaki lub żur kujawski, często podają pieczone prosię. Wszyscy bawią się aż do rana, w wielu przypadkach zabawa kończy się około 5-6 rano, gdy wszyscy razem z orkiestrą śpiewają „Kiedy ranne”. Na drugi dzień po południu goście zbierają się na poprawiny. Wszyscy zasiadają do wspólnego obiadu, a później ponownie tańczą i bawią się aż do późnego wieczora.
Według mnie tradycja weselna zmieniła się bardzo. Współcześnie odbywa się to zupełnie inaczej, różni się to czasem oraz obrzędami przed i w trakcie wesela. Ludzie nie kontynuują wszystkich tradycji związanych z weselem. Płacenie za pannę młodą czy też zbieranie datków na wesele poszło w niepamięć.

Ważnym świętem pełnym tradycji jest Wielkanoc. Dawniej wyglądało to trochę inaczej niż teraz, ale ja osobiście zauważam dużo podobieństw.  W Środę Popielcową sypano głowę popiołem na znak odpuszczenia grzechów, ale również na znak zakończenia rozpusty i wejścia w okres postu. Kilka dekad wstecz - w Niedziele Palmową - gospodynie robiły palmy z gałązek wierzbowych, gałązek foryscji i bukszpanu. Zanosiły je do kościoła i tam poświęcone przynosiły do domu, aby chronić go przed złymi duchami. W Wielki Czwartek ostatni raz bito żur. Był to ostatni dzień w poście, w którym gotowano żur. Chłopcy oblewali tym żurem domy, gdzie nie wpuszczono ich z “kozą” lub mieszkały młode, ładne dziewczyny. W Wielki Piątek odbywała się Droga Krzyżowa, mieszkańcy towarzyszyli w męce Jezusowi przez wszystkie stacje. Często ubierali Grób Pański, a przy motywach religijnych znajdowały się również motywy narodowe. W Wielką Sobotę nie mogło zabraknąć zdobienia jajek. Na Kujawach malowano jajka raczej na jeden kolor, gotując je w łuskach cebuli czy też burakach. Niektórzy robili pisanki. Na ugotowanych wcześniej jajkach malowali wzory woskiem po czym wrzucali je do wody z burakami lub zieleniną i lekko podgrzewali aby wosk się rozpuścił, wtedy na kolorowych jajkach pozostawały ładne białe wzory. Do przystrojonych wiklinowych koszyków wkładano jajka, baranka z masła, chleb, szynkę, wędliny, chrzan i babkę drożdżową. Taki zestaw zanoszono do kościoła aby poświęcić potrawy. W nocy z soboty na niedzielę w kościele odbywały się rezurekcje, po zakończeniu gospodarze czym prędzej pędzili do domu ponieważ wierzyli, że który pierwszy z nich dojedzie pierwszy do domu to najszybciej zbierze tegoroczne żniwo. Rankiem w niedzielę zasiadali do wspólnego, uroczystego śniadania. Dzielili się jajkiem, ponieważ miało to umocnić ich więzy rodzinne. Jajko było również wkładane między okna, aby chroniło dom od piorunów. Natomiast skorupki od jajek mielono i rozrzucano po polach, aby rok był obfity w zbiory. Stół wielkanocny był suto zastawiony. Po śniadaniu dzieci biegły do ogrodu w miejsce, gdzie wcześniej przygotowały gniazdko dla zająca, aby odnaleźć tam koszyczek ze słodyczami. Na drugi dzień dzieci robiły kogucika z kolorowego papieru i wkładały go na wózek, gdzie umieszczały również koszyczek na datki i w odświętnych strojach chodziły po wsi. Później odbywał się dyngus, chłopcy wywoływali imiona dziewczyn, które miały zostać oblane wodą. Dziewczyny kolejnego dnia odwdzięczały się tym samym.
Dziś Wielkanoc jest dla nas również świętem ważnym. W Środę Popielcową chodzimy do kościoła, aby wstąpić w czas Wielkiego Postu. Współcześnie post od pokarmów mięsnych nie jest już tak rygorystycznie przestrzegany, jak dawniej. W Niedzielę Palmową przygotowujemy palmy i zanosimy je do kościoła na poświęcenie. Dzisiejsze palmy są bardziej ozdobne i większe od tych, które robiono kiedyś. W Wielki Czwartek ma symbol obmywania nóg Apostołom przez Jezusa. Biskup obmywa nogi kapłanom, w kościele zostaje goły ołtarz, a dzwony milkną do czasu zmartwychwstania. W Wielki Piątek uczestniczymy w całej Drodze Krzyżowej. W Wielką Sobotę ważnym elementem jest przygotowywanie pisanek. Niektórzy barwią je tradycyjnymi sposobami, tak jak robiono to kiedyś, czyli gotują jajka w burakach, zieleninie czy łuskach cebuli. Jednak mamy bardzo duży dostęp do sztucznych barwników i w większości idziemy na łatwiznę. W dzisiejszych czasach znacznie rozwinęło się tworzenie różnych ciekawych wzorów na jajkach, w szczególności angażują się w to najmłodsi z rodziny bo jak wiadomo kolorowanie pisanek to jedna z ulubionych tradycji wielkanocnych. W ten sam dzień również przygotowujemy koszyczek z jajkami, szynką, masłem, chrzanem, babką, solą i pieprzem. Zanosimy go do kościoła, aby poświęcić. Później zaczyna się czuwanie przy grobie Pana Jezusa. W niedzielę bardzo wcześnie rano odbywają się uroczyste rezurekcje. Po tej mszy wszyscy udają się do domu i wspólnie z rodziną zasiadają do wielkanocnego śniadania. Podobnie jak w XIX wieku, dzielimy się jajkiem, a stół jest suto zastawiony. Po śniadaniu dzieci zaczynają szukać upominków i słodyczy od wielkanocnego zajączka. Ten zwyczaj również  się nie zmienił. W poniedziałek przychodzi czas na śmigus-dyngus. Chłopcy polewają wodą dziewczęta, natomiast we wtorek dziewczyny odwzajemniają to i polewają chłopców. Święta Wielkanocy są dla nas ważnym przeżyciem religijnym oraz kontynuacją  większości zwyczajów.

Opisane przeze mnie tradycje i zwyczaje na Kujawach są dla ich mieszkańców bardzo ważne. Dużo osób o nich pamięta i dba, aby regionalna obyczajowość była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Często wielkomiejski zgiełk i nieustanny pośpiech sprawiają, że święta zaczynają nabierać wymiaru konsumpcyjnego. Należy dołożyć wszelkich starań, aby tradycja była kontynuowana. Kujawy to region bardzo bogaty kulturowo. Warto tu mieszkać i pamiętać o zwyczajach naszych przodków. Wkraczając w dorosłość, myśląc jak będzie wyglądał mój dom jestem pewna, że będzie w nim miejsce na tradycje kujawskie. 

Bibliografia:
Oskar Kolberg, Kujawy część I, Polskie Wydawnictwo Muzyczne Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1867

http://www.szkolnictwo.pl/index.php?id=PU2826
http://www.potrawyregionalne.pl/243,4894,KUJAWSKOPOMORSKIE_TRADYCJE_BOZONARODZENIOWE_.htm
http://www.pomorska.pl/wiadomosci/inowroclaw/art/7323445,jak-dawniej-na-kujawach-swietowano-boze-narodzenie,id,t.html

wtorek, 10 stycznia 2017

Odyseusz z Wróbli - Nikola Robakowska

Jesienią 2016 roku Fundacja Modrak zorganizowała II edycję konkursu historycznego "Historia z mojego podwórka". W najbliższym czasie będziemy publikować zwycięskie prace oraz teksty na nich bazujące. Dzisiaj prezentujemy pracę Nikoli Robakowskiej z Wróbli, która zwyciężyła w kategorii gimnazjum.



Odyseusz z Wróbli


Zenon Kanarek w latach młodości - trzeci od lewej
Zenon Kanarek w środku



Bohaterem mojej opowieści jest już dziś 88-letni pan Zenon Kanarek. Mój bohater przemierzył Polskę wzdłuż i wszerz tak jak starożytny Odyseusz. I zawsze wracał do miejsca, w którym się urodził. Trudne, bo wojenne dzieciństwo i młodość w okresie stalinowskim wielokrotnie zmuszały go do opuszczenia domu, w dorosłym życiu starał się jak najwięcej poznać, zobaczyć i …zawsze wracał.
Urodził się 7 kwietnia 1929 r. w rodzinnym domu we Wróblach. Jego rodzicami byli Wincenty Kanarek i Cecylia Majewska. Pan Zenon miał trzech braci, z których jeden młodo zmarł. Jako chłopiec uczęszczał do pobliskiej sześcioklasowej szkoły, niestety tylko do 10 roku życia (czyli do trzeciej klasy), gdyż w wyniku wybuchu II wojny światowej, musiał uciekać z rodziną z rodzinnego domu.

Jego ojciec Wincenty został przymusowo powołany do armii niemieckiej, a mój bohater wraz ze swoją matką i braćmi - Januszem i Romanem musiał opuścić dom z powodu prześladowań Niemców. Udali się najpierw w stronę Szostki, potem do rodziny w Osięcinach. Niestety, nie zagrzali tam długo miejsca, gdyż tereny te w niedługim czasie zostały zajęte przez wojska niemieckie. Podążyli dalej na północ, do miejscowości Kowal a następnie w stronę Grabkowa. Ostatecznie dotarli do Kurowa, gdzie wpadli w ręce Niemców, którzy zmusili ich do powrotu do Wróbli.
Po dwóch miesiącach do domu powrócił także ojciec mojego ,,Odyseusza". Pan Kanarek stracił ojca, gdy ten został ponownie powołany do wojska. Po zakończeniu walk w Warszawie, w czasie przewożenia żołnierzy pociągiem do Berlina, podczas jednego z postojów (na załatwienie potrzeb fizjologicznych) we Włocławku, ojciec mojego bohatera obmyślił plan ucieczki. Gdy pociąg zaczął się zatrzymywać, on i czworo jego kompanów otworzyli drzwi, co było dość proste, bo nie było kłódek, lecz wrota były wiązane drutem a wartownik niemiecki akurat przysnął, ukradkiem wymknęli się z jednego z wagonów. Wędrując od domu, do domu w końcu dotarł do rodziny.
Kolejnym etapem życia mojego ,,Odyseusza" było wysiedlenie jego i jego rodziny do miejscowości Wolany, tam przebywali aż do końca wojny. Po wojnie Janusz i Roman ( bracia Zenona) rozpoczęli edukację w szkole, w Inowrocławiu a on musiał zostać na gospodarstwie (w wieku 15 lat). Możecie zapytać, dlaczego? W tamtych czasach zasady były takie, że gdy na rodzinę przykładowo przypadało 12ha, a w domu było pięcioro rodzeństwa, to profesor, który uczył w (teraz już siedmioklasowej) miejscowej szkole typował, że np., czworo z rodzeństwa, które się trochę lepiej uczyło będzie się dalej kształcić, a jeden z nich zostanie w gospodarstwie. Wiadome było to, że cała wielka rodzina nie będzie uprawiała małego kawałka ziemi. Ci młodzi ludzie, którzy zostawali w domu, otrzymywali zaświadczenie ukończenia siedmiu klas podstawowych.

Mój bohater się jednak nie poddawał i w wolnym czasie uczęszczał na zajęcia, których udzielał po godzinach profesor.

W 1950.r. Zenon Kanarek został przymusowo wcielony do wojska. Dwa lata przebywał najpierw w Tarnowskich Górach, a po dwudziestu miesiącach on i jego towarzysze zostali wysłani do Warszawy na roboty w zakładzie drukarskim. Następnie został skierowany do pracy na obrzeża Krakowa, a dokładnie do Jaworzna. Pracował przy budowie elektrowni. Praca byłą niezwykle ciężka. Robotnicy niemal ręcznie wycinali lasy, stawiali słupy i linie energetyczne. Po krótkim pobycie w stolicy, w końcu w 1952 roku wrócił do Wróbli. Choć tyle przeszedł i rzetelnie pracował, władze komunistycznego kraju wypłacały mu prawie 3 razy mniej pieniędzy niż innym za prace, które wykonywał podczas służby w wojsku. Uważano go za osobę przeciwną komunistycznemu ustrojowi państwa i w ten sposób represjonowano.

Pan Zenon zawsze był człowiekiem aktywnym, ciekawym świata. Gdy tylko miał okazję, podróżował po Polsce, co dzisiaj może nie jest niczym nadzwyczajnym, ale kilkadziesiąt lat temu niewielu mieszkańców wsi mogło zwiedzać własną ojczyznę. Pełnił funkcje społeczne w środowisku lokalnym. Był przewodniczącym miejscowego kółka rolniczego, a także członkiem rady nadzorczej cukrowni w Kruszwicy i także dzięki temu mógł podróżować po Polsce. Był w okolicach Rzeszowa, w Łańcucie, w jednym z najpiękniejszych miast polski - Lublinie, w województwie podkarpackim w miejscowości Wilcza Wola. Jako dojrzały mężczyzna odbył niesamowitą dla niego wycieczkę do Puław, Gniezna, Poznania, Wrocławia, Niepokalanowa. Był w jednym z najważniejszych miejsc po wojnie dla Polaków, czyli w Auschwitz-Birkenau. Ponadto odbył drugą już podróż do Krakowa, z której najbardziej zapadła mu w pamięci wizyta na grobie Józefa Piłsudskiego. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, jak ludzie podchodzili do upamiętnienia naszego bohatera narodowego. Co dzień rano przynosili świeże, nowe i pachnące kwiaty. Na panu Zenonie zrobiło to ogromne wrażenie.

Mój bohater po ślubie z Marią Gralak nie zrezygnował ze swoich podróży, to była w końcu część jego życia. Jako żonaty mężczyzna odbył jedną z jego najdłuższych wypraw. Pojechał do Gdańska. Jak wspomina: Polskie morze to coś pięknego.... Zwiedził także Zakopane, z którego jak mówi najbardziej zapadły mu w pamięć góralskie zabawy.

Pana Zenona nie opuszcza poczucie humoru, gdy wspomina, jak wracając z Bydgoszczy, w której był na weselu swojego przyjaciela, do domu pociągiem, przysnął i obudził się dopiero w miejscowości Karsznice.
Pan Zenon był członkiem ,,Solidarności", w związku z czym los rzucił go w stronę Częstochowy. Trzykrotnie uczestniczył w ważnym zebraniu członków wyżej wymienionej organizacji.

Mimo, że wiele razy podczas wojny otarł się o śmierć, a w PRL-u nie miał łatwo jako przeciwnik władz, nadal żyje i świetnie się trzyma. I nawet, jeśli było mu ciężko w życiu, to nie rezygnował ze swoich pasji, nie narzekał na los, który rzucał nim po całej Polsce.



,,Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać."

Marta Obuch ,,Łopatą do serca"



Zredagowała i opisała:

Nikola Robakowska



Źródła wiedzy:

- ustne opowieści pana Zenona Kanarka

- zdjęcia i dokumenty