Fundacja Modrak

Szukaj na tym blogu

czwartek, 5 marca 2015

Stanisław Makowski – zapomniany bohater

Henryk Makowski – założyciel kruszwickiej winiarni z pewnością jest najbardziej znanym przedstawicielem swojej rodziny, ale także nie jedynym, którego losy warto przypomnieć. Mało kto wie, że jego syn – Stanisław był bohaterem francuskiego ruchu oporu.

Stanisław Makowski przyszedł na świat 19 maja 1914 w Korbulu – niewielkim mieście rosyjskiej wówczas Besarabii (dzisiejsza Mołdawia). W 1919 roku znalazł się wraz z ojcem w Kruszwicy. Tutaj uczęszczał do szkoły i kształtował swój charakter.  Po odbyciu służby wojskowej w 1933 roku, podjął studia w Poznaniu na kierunku rolnictwo, gdyż ojciec widział w nim swojego następcę. Później Stanisław wyjechał za granicę, gdzie kontynuował naukę – najpierw w belgijskiej Antwerpii, a później we Francji - w Grenoble i Montpellier. Oprócz produkcji wina interesowała go także nowatorska w owym czasie hodowla jedwabników. Stanisław Makowski był człowiekiem ciekawym świata. W czasie swoich licznych podróży odwiedził Norwegię, Maroko, Rumunię, Austrię, Szwajcarię oraz Włochy. Za granicą, a mianowicie w Wielkiej Brytanii, poznał swoją przyszłą żonę – Alicję Lawther.

Szczęśliwe życie Stanisława zostało jednak szybko przerwane przez wybuch drugiej wojny światowej. Młody Makowski nie zdążył wrócić do kraju na czas, ale wywiązał się z patriotycznego obowiązku, wstępując w szeregi Armii Polskiej we Francji. Po klęsce 1940 roku udało mu się przedostać do Wielkiej Brytanii. Stanisław nie potrafił czekać na rozwój dalszych wypadków w bezczynności – czuł, że musi działać. Okazja nadarzyła się dość szybko i młody Makowski wstąpił w szeregi brytyjskiego korpusu, który miał zabezpieczyć angielskie kolonie w Afryce. W latach 1941-1943 kruszwiczanin przebywa w odległej Gambii. Po powrocie na Wyspy udaje mu się dostać w szeregi SOE – tajnej agencji brytyjskiego rządu, która była odpowiedzialna za prowadzenie dywersji w okupowanych krajach.

W nocy z 5 na 6 kwietnia 1944 roku Stanisław Makowski zostaje zrzucony na spadochronie nad terytorium okupowanej Francji. Jego zadaniem było prowadzenie działań zbrojnych na południe od Orleanu oraz szkolenie francuskich partyzantów w obliczu mającego wkrótce nastąpić lądowania aliantów w Normandii. Makowski szybko nawiązał kontakty z miejscowym ruchem oporu i zorganizował siatkę w miejscowości Souesmes (występował pod pseudonimami „Maurice” i „Dimitri”). Grupa Makowskiego należała do najaktywniejszych w prowincji Sologne. Najefektowniejsza wydaje się akcja z 17 czerwca 1944, gdy partyzanci Maurice'a podjął walkę z niemieckim oddziałem składającym się z 600 (a według innych źródeł nawet 2000) Niemców. W wyniku konfrontacji zginęło 121 żołnierzy Wermachtu, a 65 zostało ciężko rannych. Partyzanci stracili zaledwie 13 ludzi. Makowski dowodził także udanym wypadem na oddział niemiecki w Neung-sur-Beuvron oraz wspierał atak Francuzów na koszary policji w Saint-Viatre. Dla okupantów stał się istnym postrachem – za jego głowę wyznaczono nagrodę w wysokości miliona franków.

Niestety, szczęście w końcu opuściło Maurice'a i to w najmniej oczekiwanym momencie. 17 sierpnia Makowski zajmował się przewożeniem materiałów propagandowych. W opancerzonym samochodzie podróżował wraz z dwojgiem innych konspiratorów – Bernardem Rohmerem i Augustem Maundy. Niedaleko miejscowości Neung-sur-Beuvron partyzanci natknęli się na wrogi pojazd, który skutecznie ostrzelali. Niestety, okazało się, że w samej miejscowości znajdował się właśnie silny oddział niemiecki. Makowski, który kierował pojazdem, próbował pokonywać przeszkody, ale w pewnym momencie auto wpadło w poślizg. Siła hamowania była tak duża, że Maundy wypadł z pojazdu, znajdując się w połowie drogi między Niemcami, a samochodem. Kompani postanowili ruszyć mu na pomoc. Rozpoczęła się śmiertelna strzelanina. Partyzanci bronili się dzielnie, ale przewaga wroga była miażdżąca. W nierównej walce zginęli obaj Francuzi, natomiast ciężko ranny Makowski został przewieziony do biura gestapo w Romorantin, gdzie poddano go okrutnym torturom. Maurice do końca został wierny swoim ideałom i nie wydał żadnego z kompanów. Następnego dnia Stanisław Makowski już nie żył.

Kruszwiczanin został pochowany potajemnie w Romorantin. Po wojnie jego ciało spoczęło na cmentarzu wojennym w Loire-Atlantique (na grobie w Kruszwicy wymieniony jest  jedynie symbolicznie). Za swoją krótką, ale intensywną działalność, Stanisław Makowski został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Wojennym 1939-1945. Francuzi szybko docenili jego zasługi i już w 1945 wystawili w miejscu feralnej strzelaniny pomnik przypominający o śmierci Polaka i jego towarzyszy broni. Poza tym nazwisko kruszwiczanina widnieje jeszcze na dwóch innych monumentach. Co więcej, w Romorantin-Lanthenay Makowski doczekał się własnej ulicy. Czy ten zapomniany bohater doczeka się jej kiedyś w Kruszwicy?

Autor pragnie serdecznie podziękować Pani Władysławie Jędrzejewskiej z Łodzi– siostrze Stanisława Makowskiego za przekazanie cennych materiałów, dzięki którym mógł powstać niniejszy tekst.


poniedziałek, 2 marca 2015

Krótka historia Woli Wapowskiej
Wola Wapowska, 1989 r.
(kruszwica.archiwa.org)

Wola Wapowska to z pewnością jedną ze starszych wsi na wschód od Kruszwicy. Wybitny XIX-wieczny badacz Edmund Callier utożsamiał dzisiejszą miejscowość ze średniowieczną Krośną. Jeśli zawierzymy jego ustaleniom to musimy stwierdzić, że pierwsza wzmianka o tym miejscu pochodzi z 1193 roku (Crosna).

Współczesna nazwa zaczęła się kształtować najwcześniej w XIII wieku, gdy rozpoczął się energiczny proces kolonizacji na prawie niemieckim. Tworzone wtedy wsie zyskiwały nie tylko czytelny układ przestrzenny, ale także władze samorządowe i liczne przywileje, które miały zachęcić ludność do osiadania w nich. Jednym z najpowszechniejszych była tzw. wolnizna, czyli czasowe zwolnienie z podatków. Zapewne to właśnie od tego przywileju wzięła się nazwa wsi. Wszystko wskazuje na to, że drugi jej człon upamiętnia osobę o nazwisku Wapowski, być może kanonika kruszwickiego. Wiemy bowiem, że przynajmniej od 1489 roku wieś była własnością kościelną – należała do kapituły włocławskiej. W XVI wieku spotykamy się z wymiennym stosowaniem nazwy dzisiejszej oraz Woli Chrosnej. Żeby było jeszcze ciekawiej w inwentarzu dóbr biskupstwa włocławskiego z 1598 roku wieś widnieje po prostu jako… Wolia. W tym ciekawym dokumencie znajdujemy nazwiska pierwszych znanych nam mieszkańców miejscowości. Byli nimi Paweł Tomała, Błażej Wrona, Mateusz Wipa i Marcin Biegasz. Oprócz uprawy roli zajmowali się oni hodowlą bydła.

Życie w Woli Wapowskiej musiało płynąć wyjątkowo leniwie, bo na długo znika nam ona z kart historii. Pod koniec XIX-go stulecia Wola była wsią niewielką, bo liczącą zaledwie 141 mieszkańców. 32 z nich stanowili ewangelicy, co świadczy o postępach na tym terenie niemieckiej akcji kolonizacyjnej. Cały obszar przynależny do wsi wynosił 710 ha. Prawdziwą chlubą mieszkańców stała się szkoła. Niestety, jej początki giną w mrokach dziejów i być może sięgają aż XVIII wieku. Pierwsza historyczna wzmianka na temat szkoły pochodzi z 1881 roku. Nie wiemy, gdzie początkowo dzieci pobierały naukę – prawdopodobnie był to jeden z domów stojących do dziś we wsi. Na pocz. XX wieku powstał nowy budynek szkolny. W latach 1906-07 dzieci protestowały tutaj przeciwko wzmożonej germanizacji.

Wróćmy jednak do XIX wieku. Wiemy, że we wsi działały przynajmniej dwa wiatraki. Miał tu także znajdować się dom noclegowy dla żołnierzy pełniących służbę na granicy niemiecko-rosyjskiej w Paprosie. W prasie z tego okresu na temat wsi znajdujemy niewiele informacji, ale przynajmniej opowiadają one o niecodziennych wydarzeniach. Np. „Przewodnik Katolicki” z 1897 roku informuje, że nad wsią przechodziła potężna burza. Uderzenie pioruna miało zabić na miejscu cztery konie oraz ogłuszyć prowadzącego je fornalę. Innym razem, bo w 1909 roku, jak podaje gazeta „Polak”, mieszkaniec wsi Józef Wyborski znalazł na swoim polu orła o skrzydłach rozpiętości 2,2 m.

U progu niepodległości wieś liczyła 30 domostw, które zamieszkiwało 313 osób. W okresie międzywojennym Wola Wapowska stała się znaczącym ośrodkiem rzemieślniczym. Wśród mieszkańców możemy znaleźć kołodzieja W. Wyborskiego, kowali Kajdana i J. Rajdasza oraz szewców L. Posybilińskiego i M. Przybylskiego. We wsi działały dwa wiatraki – I. Piątka i Antoniego Domalskiego. Ten ostatni trudnił się również „wyszynkiem trunków”. Znamy także nazwiska największych właścicieli ziemskich. Byli nimi: Konstanty Kobuz (117 ha), Władysław Kudelski (70 ha), Kazimierz Walczak (60 ha) i Józef Wyborski (52 ha). Później w tym gronie znalazł się także Piotr Krenz (200 morgów). W latach 20. XX wieku do wsi pociągnięto kolejkę wąskotorową cukrowni, której pozostałości z pewnością pamiętają jeszcze przedstawiciele starszych pokoleń. W 1925 roku powstała jednostka OSP.

W czasie wojny nazwę wsi zmieniono na Freiwappen. Wiosną 1945 roku życie zaczęło wracać do normy. W kwietniu naukę w szkole rozpoczęło 204 uczniów. Nowy ustrój niósł ze sobą poważne zmiany dla gospodarzy – większość ziem włączono do tworzonego w Piaskach PGR-u, w którym z resztą wielu mieszkańców Woli znalazło pracę. We wsi znajdowała się kuźnia oraz rzeźnia. Od 5 X 1955 do 31 I 1959 miejscowość była siedzibą Gromadzkiej Rady Narodowej, obejmującej Wolę Wapowską, Papros, Wróble i Piaski. Rada składała się z 21 członków.

W 1967 roku rozbudowano szkołę o kolejne sale lekcyjne. We wsi powstała także okazała świetlica. Znajdowała się w niej klubokawiarnia, przestronna sala widowiskowa oraz filia kruszwickiej biblioteki. Tuż obok ulokowano remizę straży pożarnej. W 1997 roku stary budynek szkoły przestał pełnić swoje funkcje. Wtedy to zakończono budowę nowego obiektu, który stanowi do dziś chlubę mieszkańców. Dzieje szkoły to już jednak zupełnie inna historia. Do Woli Wapowskiej z pewnością jednak wrócimy.
Zostały tylko drzewa… - Grabscy herbu Wczele


Figura św. Józefa
Grabscy, noszący herb Wczele, na Kujawach pojawili się na początku XIX wieku. Choć ich rodzinnym gniazdem są Skotniki, to jednak nie jest to jedyna miejscowość z nimi związana. Córka Tadeusza Grabskiego i Małgorzaty z Dąmbskich, Marianna była bowiem dziedziczką Piask. Po śmierci pierwszego męża Jana Rzesztarskiego, poślubiła ona w 1839 roku Michała Jaczyńskiego, przez co ten kolejny ważny dla naszej małej ojczyzny ród pojawił się nad Gopłem.

Skotniki w XIX wieku nazywano Królewskimi dla odróżnienia od Skotnik Zabłotnych, stanowiących dziś część Pieck. Spotykamy tu Stefana (1802-1862) – brata wspomnianej Marianny i seniora rodu Grabskich. Dziedzic Skotnik żenił się dwukrotnie. Z pierwszą żoną – Marią Paszkowską z Brzezia miał trójkę dzieci. Najsłynniejszym z nich był Lucjan (1842-1900) - jeden z pionierów przemysłu na Kujawach, który otworzył młyn parowy w Inowrocławiu, a Kruszwica zapamiętała go jako wieloletniego dyrektora cukrowni. Znacznie ważniejsze są jednak jego zasługi dla społeczeństwa: w 1875 roku był jednym z inicjatorów utworzenia inowrocławskiego uzdrowiska, z kolei w 1893 roku założył on wydawnictwo, drukarnię i księgarnię „Dziennika Kujawskiego”. Pochowany został w Inowrocławiu, w charakterystycznym grobowcu przy kościele Najświętszej Marii Panny („Ruina”). Drugie dziecko Stefana Grabskiego – córka Tekla (1840-1883) wyszła za Władysława Jaczyńskiego z Piask, ponownie wiążąc ze sobą te dwa rody. Najstarsze syn z pierwszego małżeństwa – Józef (1839-1922) pozostał w Skotnikach, w międzyczasie parając się posłowaniem w Sejmie Pruskim. Kto wie – może stojąca do tej pory we wsi figura św. Józefa upamiętnia właśnie jego?

 Z drugiego małżeństwa Stefana Grabskiego, tym razem z Marią Daszkowską, przyszło na świat dwóch synów. Starszy Marian (1846-1919) był później dziedzicem Bieganowa. Znacznie ciekawsze są losy młodszego – Leona (1853-1918), który kształcił się na kupca m.in. w Antwerpii, Londynie czy Królewcu. Podobnie jak przybrany brat Lucjan był przez pewien czas dyrektorem kruszwickiej cukrowni, aby w 1882 w Gnieźnie otworzyć własną fabrykę cukru. Przez długie lata reprezentował także interesy Polaków w parlamencie Rzeszy Niemieckiej. Leon założył również Fundację Rodziny Grabskich, która dbała o groby jej członków i inne miejsca związane z rodem.

Powróćmy jednak do Skotnik, gdzie gospodarował najstarszy z piątki rodzeństwa – Józef. Los chciał, że żona Bronisława Brzeżańska urodziła mu aż dziesięcioro dzieci, w tym tylko jednego syna. Rozjechały się one po świecie, a majątek przypadł najmłodszej z rodzeństwa Jadwidze (1884-1962), która wyszła za Józefa Wężyka. O prestiżu rodziny niech świadczy fakt, że ślubu udzielał sam biskup Antoni Laubitz, z resztą później wielokrotny gość Grabskich.

Figura w dawnym parku pałacowym
Na Kujawach gospodarował także syn Lucjana (a więc pierwszy kuzyn Jadwigi) – Marian, choć wszystko wskazuje, że szło mu trochę gorzej. Ok. 1895 roku objął on majątek we Wróblach, a już w 1905 roku dowiadujemy się, że sprzedał go niejakiemu Baumgartowi. We wsi zdążyli przyjść za to na świat jego synowie. Dwóch najstarszych – Kazimierza i Stefana spotkał okrutny los, gdyż stali się ofiarami zbrodni katyńskiej. W 1940 roku zabito ich w Charkowie strzałem w tył głowy.

Dziś po Grabskich pozostało niewiele. Nie ma już pałaców we Wróblach, Piaskach i Skotnikach, które przez dłuższy lub krótszy czas były w rękach rodziny. Najtrwalszym znakiem ich obecności na Kujawach Nadgoplańskich jest grobowiec na cmentarzu w Piaskach. Stał tu już w XIX wieku, choć obecną formę zawdzięcza przebudowie z 1932 roku, którą wykonano przy okazji stawiania nowego kościoła. W samych Skotnikach pozostało niewiele. Po wojnie majątek rozparcelowano, po pałacu rozebranym w 1984 roku nie ostały się nawet fundamenty. Tam, gdzie kiedyś kwitło życie, pozostało jedynie kilka starych drzew. W resztkach parku ukrywa się jeszcze XIX-wieczna figura Chrystusa, która tak jak kiedyś błogosławi, choć dziś nie ma już rąk.
Pod czujnym okiem św. Jana Chrzciciela
 
Wnętrze kościoła w Piaskach
W gminie Kruszwica odnajdujemy wiele miejscowości o ciekawej przeszłości. Jedną z nich są bez wątpienia Piaski, których dzieje sięgają zamierzchłych czasów.

Dowodem na wiekowość osadnictwa w tej miejscowości są dwie krzemienne siekierki znalezione na terenie wsi jeszcze w XIX wieku. Rys dawności nadaje Piaskom także krótka informacja zapisana w okresie międzywojennym przez ks. Józefa Domagałę, który śledząc budowę nowej świątyni wspominał o dziwnych znaleziskach, kojarzących mu się z kultami pogańskimi. Tego czy były to jedynie domniemania proboszcza czy rzeczywiste pozostałości słowiańskiej religii, niestety już się nie dowiemy. Kolejną informację o Piaskach znajdujemy dopiero w 1231 roku, gdy wieś miała zostać nadana biskupom włocławskim przez księcia Konrada Mazowieckiego. W późniejszym okresie miejscowość stały się własnością kapituły kruszwickiej.

Stary kościół w Piaskach, lata 20. XX w.
W 1382 w Królestwie Polskim doszło do wojny domowej między rodami Grzymalitów i Nałęczów, spierających się o obsadzenie tronu po śmierci króla Ludwika Węgierskiego jak i o dostęp do urzędów dla swoich rodzin. Pod rokiem 1383, kronikarz konfliktu Jan z Czarnkowa zanotował: „gdy po spustoszeniu pewnych wsi koło Kruszwicy, wojsko Domarata (Grzymality – dop. DR) powracało do Żnina, część jego, mianowicie czterdziestu pięciu kopijników oddzieliło się i poszło na Piaski, majętności kościoła kruszwickiego, i złupiło ją wraz z całą okolicą.” Wieś odbudowała się dość szybko. Prawdopodobnie już w następnym stuleciu stała się ona siedzibą parafii – kościół wzniesiono na pagórku we wschodniej części wsi. Patronowali mu św. Jan Chrzciciel oraz św. Dorota. Ok. 1560 roku spotykamy w dokumentach pierwszym znanych nam z imienia i nazwiska mieszkańców wsi. Byli nimi Feliks Wolski – posiadający 3 łany (1 łan=16 ha) i 2 zagrodników, Wojciech Szuba – 1 łan i 2 zagrodników, Wacław Sowa – 1 łan i 1 zagrodnika, Jędrzej Rychalski i Maciej Strzezik – mający po 1 łanie. W 1575 roku wieś należała do rodziny Krotowskich, cztery lata później przeszła w ręce Rudnickich. Jeszcze w XVI wieku w Piaskach usadowił się ród Piaskowskich. W tym okresie poznajemy też pierwszego proboszcza znanego z nazwiska - Macieja Dziewczopolskiego. Część miejscowości należała do Piaskowskich, część pozostawała nadal w rękach kościelnych o czym świadczy fakt, że z dochodów wsi utrzymywał się kanonik kruszwicki Bernard Wapowski (prawdopodobnie od jego nazwiska wzięła swoją nazwę pobliska Wola Wapowska).

Kazimierz Jaczyński (1795-1865)
fot. arch. M. Przybylskiego
W roku 1777 Piaski przeszły w ręce Stanisława Lubowieckiego, a następnie jego krewnych – Weroniki Lenieckiej (1801 r.), Józefa Wolskiego (1805 r.), Jana Rzeszotowskiego (1827) aż w końcu stały się własnością rodu Jaczyńskich. To właśnie przedstawicielowi tej rodziny – Kazimierzowi należy zawdzięczać powstanie dworu, który stał we wsi przez niecałe sto lat i spłonął w 1945 roku. Pozostałością tego założenia jest do dziś park liczący sobie niecałe 5 ha, w którym możemy odnaleźć pomniki przyrody: dwa jesiony wyniosłe, dwa wiązy szypułkowe, dwa czarne orzechy, daglezję zieloną i topolę białą o obwodzie wynoszącym 360 cm. Następcą Kazimierza był Czesław, który zajmował się intratną w II poł. XIX wieku hodowlą bydła szwajcarskiego. W XIX wieku wieś wzbogaciła się również o niezwykle cenny obiekt, który do dziś jest chlubą mieszkańców – przydrożną figurę św. Jana Chrzciciela. W 1885 roku Piaski liczyły sobie 11 domów i 145 mieszkańców.

W okresie międzywojennym wieś nadal się rozwijała. Majątek ziemski prowadzony przez Władysława Jaczyńskiego (wraz z folwarkiem Marcinki) osiągnął w 1929 roku aż 575 ha. Przy dworze działała również cegielnia. Liczba ludności wzrosła do 233 osób. W 1932 roku ukończono budowę neobarokowego kościoła według projektu Rogera Sławskiego. Po wojnie majątek Jaczyńskich znacjonalizowano i utworzono we wsi PGR, który przyczynił się do wybudowania nowych bloków, które znacząco zmieniły wygląd wsi.

Najciekawszym miejscem wsi jest, wznoszący się majestatycznie na wzgórzu, kościół pod wezwaniem Ścięcia Św. Jana Chrzciciela z XVIII-wiecznym barokowym ołtarzem i bogatym wystrojem wnętrza. Na pobliskim cmentarzu możemy znaleźć kilka ciekawych obiektów, m.in. grobowiec z przełomu XIX/XX wieku oraz grób powstańca wielkopolskiego Stanisława Ziętkowskiego. Warty odwiedzić także pomajątkowy park oraz przyjrzeć się drewnianej figurze św. Jana Chrzciciela, który od dawien dawna czuwa nad mieszkańcami Piask.
Od Szarleja do Stambułu – historia rodu Kościelskich

Okolice Kruszwicy nie kojarzą się zbytnio z wielkimi rodami szlacheckimi. Istotnie, większość miejscowych ziemian zadowalało się posiadaniem jednej lub dwóch wsi. Wyjątek stanowiła rodzina Kościelskich. Zapraszam do zapoznania się z krótką historią jej bytności na ziemi kruszwickiej.

Ogończyk - herb Kościelskich
Ród Kościelskich sprowadził się do Szarleja w  XVIII wieku. Wtedy to jeden z jego przedstawicieli –
kasztelan bydgoski Stanisław wziął w zastaw, a po krótkim czasie wykupił dobra Józefa Działyńskiego z Kościelca. W ich składzie znajdowało się Niemojewo, Łojewo, Witowo (prawdopodobnie chodzi tu o Witowy), Karczyn i Szarlej, w którym to Kościelski wraz z żoną z Lipskich (herbu Grabie) postanowił zamieszkać. W 1740 roku klucz ziemski składający się w tym okresie m.in. z Karczyna, Góry, Żernik i Szarleja przeszedł w ręce jedynego syna Stanisława – Ignacego. Zasłynął on przede wszystkim jako uczestnik Sejmu Wielkiego i jeden ze zwolenników Konstytucji 3 Maja (w 1791 roku odznaczony został Orderem Orła Białego). Ignacy miał dwóch synów – Antoniego osiadłego na Bożejewicach oraz Józefa, który złączył wszystkie majętności Kościelskich po bezdzietnej śmierci swojego brata (1828).

Wiemy, że Józef był lojalnym poddanym króla pruskiego, co nie przeszkadzało mu w posłowaniu na sejm Wielkiego Księstwa Poznańskiego oraz w udzielaniu się w dwóch lożach masońskich. Majątek miał w tym okresie podupaść i mimo znacznej powierzchni, nie przynosił należytych dochodów ze względu na niską kulturę rolną. Istniejącą do dziś pozostałością po Józefie jest ufundowany przez niego w 1829 roku kościół w podinowrocławskiej Górze. W wieku 50 lat pan na Szarleju poślubił Kunegundę Rokitnicką – swego czasu jedną z najpiękniejszych kobiet epoki, ulubienicę warszawskich salonów. Miał z nią czterech synów i cztery córki. Ich losy są niezmiernie ciekawe.
Michalina wyszła za mąż za Klemensa Kołaczkowskiego – powstańca listopadowego odznaczonego orderem Virtuti Militari. Zasłynął on jako współpracownik przywódcy tego zrywu niepodległościowego – Ignacego Prądzyńskiego. Michalina i Klemens zamieszkali w Żernikach. Kolejna córka Józefa i Kunegundy - Józefa wyszła za innego powstańca – Edwarda hr. Goetzendorf-Grabowskiego, jednego z założycieli Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk.

W powstaniu listopadowym walczyli także Ludwik i Artur Antoni Kościelscy. Ludwik, który również otrzymał order Virtuti Militari, dużo później podróżował, docierając m.in. do Ameryki Południowej. W końcu zamieszkał w Bożejewicach. Po klęsce powstania także Artur Antoni zdecydował się na emigrację, osiadając w Rzymie. Również i on daje nam się poznać jako podróżnik, który zwiedził północną Afrykę i Bliski Wschód. Podczas jednej z regulacji rodowych gruntów postanowiono upamiętnić Artura, tworząc folwark, który dał nazwę istniejącej do dziś wsi Arturowo.
Kolejny z braci – August otrzymał Karczyn. Poślubił on Józefę z Wodzińskich, która miała okazję poznać osobiście Juliusza Słowackiego czy Ferenca Liszta. August zmarł w 1879 roku pozostawiając swój majątek synowi Józefowi.


Zanim jednak przejdziemy do niego, należy wspomnieć o chyba najbarwniejszym przedstawicielu rodu – ostatnim z dzieci Józefa i Kunegundy – Władysławie. Jego życiorys to znakomity materiał na scenariusz filmowy. Po skończeniu prestiżowego Gimnazjum im. Marii Magdaleny w Poznaniu, nasz bohater wstąpił do wojska pruskiego, w którym służył do 1844 roku. Dość szybko udało mu się nawiązać kontakty z księciem Adamem Czartoryskim, a tym samym zaangażować się w polską konspirację. W 1846 roku został aresztowany przez władze pruskie i osadzony w poznańskiej Cytadeli na 1,5 roku. Po odbyciu kary wziął udział w wydarzeniach Wiosny Ludów – walcząc m.in. w bitwie pod Trzemesznem (11 IV 1848). Po upadku powstania wyemigrował do Berlina, gdzie został ranny w pojedynku. Miał także okazję poznać Karola Marksa i Michaiła Bakunina (miał być sekundantem w ich pojedynku, do którego ostatecznie nie doszło). Następnie udał się do Turcji, gdzie m.in. zaangażował się w tworzenie polskiej osady – Adampola, nie zaprzestawał także współpracy z emigracyjnym „rządem polskim” - Hotelem Lambert. W 1854 roku wstąpił do wojska tureckiego, ekspresowo awansując na pułkownika (przybrał imię Sefer Pasza). Kościelski odznaczył się w czasie wojny krymskiej, m.in. w słynnej bitwie kawaleryjskiej pod Bałakławą.
Bitwa pod Bałakławą
W 1861 roku objął prestiżową funkcję marszałka sułtańskiego dworu. Później był jeszcze inspektorem generalnym jazdy tureckiej. W 1864 roku przeniósł się do Egiptu, gdzie zainwestował w akcje, powstającego od 1859 roku, Kanału Sueskiego oraz rozpoczął handel końmi arabskiej krwi. Działania te okazały  się znakomitym posunięciem i już wkrótce Sefer Pasza został milionerem. Pozwoliło mu to na zakup zamku Bertholdstein na terenie dzisiejszej Austrii, do którego przeniósł się na starość. Zgromadzone w nim zbiory orientalne stanowią dziś jedną z najcenniejszych kolekcji Muzeum Narodowego w Krakowie, które pozyskało je na mocy testamentu zmarłego w 1895 roku Władysława.

Józef Kościelski
Ciekawą postacią był także wspomniany już wcześniej bratanek Sefera Paszy – Józef, który w przeciwieństwie do stryja wolał gospodarować na Kujawach. Wiemy, że pobierał on nauki w Poznaniu, Berlinie i Heidelbergu, gdzie studiował prawo. Później dużo podróżował m.in. do Afryki i na Bliski Wschód. To właśnie za czasów Józefa wybudowano stojące do dziś dwory w Szaleju i Karczynie. W swoich postawach syn Augusta przeszedł znaczącą przemianę – początkowo jako osobisty przyjaciel księcia Wilhelma (późniejszego cesarza) opowiadał się za polityką ugody z zaborcą. Na berlińskich salonach nazywano go "admirałem Gopła". Nie przeszkadzało mu to być jednocześnie jednym z najważniejszych krzewicieli polskości. Jako mieszkańcy Kujaw musimy być mu szczególnie wdzięczni za dostrzeżenie talentu Jana Kasprowicza. To właśnie Józef Kościelski postanowił finansować naukę ubogiego chłopca z Szymborza i tylko dzięki niemu możemy dziś czytać utwory Kasporowicza. Co ciekawe, sam właściciel Szarleja nie stronił od pisania - wśród jego dzieł znajdziemy poświęcone pięknu naszych okolic Sonety nadgoplańskie.

O ile Karczyn przeszedł później w ręce Stanisława Walczaka, a następnie Piotra Lewandowskiego (1909-1939), o tyle Szarlej pozostał przy rodzinie Kościelskich do 1939 roku, choć ta nie rezydowała tutaj na stałe, przenosząc się do Miłosławia. To tutaj co roku ma miejsce uroczysta gala, podczas której przyznawana jest jedna z najbardziej prestiżowych literackich nagród w Polsce – Nagroda Fundacji Kościelskich. Gdy znowu usłyszymy o tym wydarzeniu lub gdy przyjdzie nam zachwycać się orientalną kolekcją krakowskiego muzeum, warto sobie przypomnieć jak bardzo losy tego zasłużonego dla polskiej kultury rodu związane są z niepozornym Szarlejem, Karczynem, Żernikami czy Arturowem.


Opracowano na podstawie książki W. Klasa i J. Zielińskiego Kościelscy. Ród, fundacja, nagroda (Kraków 2011).

niedziela, 1 marca 2015

Witam na blogu!

Pierwsze wpisy są zawsze najgorsze, a więc postaram się, aby było krótko i na temat. Niniejszy blog, jak sama nazwa wskazuje, będzie skupiał się przede wszystkim na opisywaniu kujawskich historii - bardziej lub mniej znanych.

Pochodzę z niewielkiej wsi pod Kruszwicą, toteż zdecydowana większość tekstów będzie dotyczyła obszaru, który najlepiej znam, to jednak znajdą się też relacje z wycieczek na "krzywe rydle".

Kujawy to kraina rolnicza i właściwie pozbawiona większych ośrodków miejskich (poza Inowrocławiem i Włocławkiem), toteż wiele informacji historycznych pozostaje w rozproszeniu. Z jednej strony to wada, z drugiej - odkrywanie nowych informacji sprawia jeszcze więcej satysfakcji. Na pewno zajrzymy wspólnie do archiwów poznańskich, inowrocławskich, włocławskich i bydgoskich. Na bieżąco będę także informował o ciekawych pozycjach książkowych. Najważniejsi są jednak ludzie i ich opowieści - to one będą stanowić najważniejszą część tej strony.

Pragnę także zachęcić wszystkich Czytelników do współpracy i dzielenia się swoimi wrażeniami w komentarzach. Jeśli macie jakieś ciekawe tropy, które wymagają rozszerzenia, postaram się pomóc w miarę swoich możliwości.

Nie będę przynudzał i zapraszam już jutro na pierwszy merytoryczny wpis. Na pewno będzie ciekawie :)

Dominik Robakowski